sobota, 18 października 2014

Rozdział 9

Rozdział 9
Oktawian
 W pomieszczeniu panowała cisza, która zapadła po wypowiedzianych słowach przez syna Jupitera. Obmyśliłem wraz z Cezarem wszystko, tylko ten jeden szkopuł traktowałem jak coś najbardziej błahego, tak jakby go wcale nie było. Niestety w rzeczywistości to najważniejsza sprawa, którą powinienem rozwiązać na samym początku, ale tego nie zrobiłem i teraz jest już za późno by wycofać się ze wszystkich planów. Muszę je jakoś ze sobą połączyć. Stałem zwrócony do okna ale czułem na plecach wzrok, Cezara i Jasona, czekali aż podejmę jakąś decyzję.
- Zrobimy tak- Zacząłem, odwracając się w ich stronę.- wszystko zostaje tak jak było ustalone.
- Świetnie, tylko to wciąż nie rozwiązuje problemu.- Upomniał mnie Jason.
- Tak sobie pomyślałem, że może pomysł poprzednich pretorów nie był wcale taki zły, i że my możemy z niego skorzystać.- Zacząłem mu to wyjaśniać.
- Czekaj, czekaj, przecież głównym celem jest zniszczenie obozu Herosów, a nie proszenie ich o pomoc.- Wtrącił Cezar.
- Nie zamierzam nikogo prosić o pomoc, i już na pewno nie Greków.- Odparłem.- Zostaniemy przy naszym planie, z drobnymi poprawkami. Czyli, zwabimy do naszego obozu pozostałych z wielkiej siódemki, i wtedy zamiast ich zabić wysłużymy się nimi tak by przy była tu reszta ich obozu.
- To już jest bardziej logiczne, Grecy rozwiążą nasz problem z potworami, a my zajmiemy się niedobitkami.- Jason wyraził poparcie nowej strategi, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się lekko z zamyśleniem w oczach.- Patrząc na to z ich strony, czyli z zewnętrznej, będą mieli przewagę, bo przywrą te bestie do muru, sądzę że wystarczy tych cherlawych herosów na to by pokonać potwory otaczające Rzym. Ale nie ma ich aż tylu by po takiej walce mieli szanse stawić nam jakikolwiek opór, więc gdy wszystko ucichnie będziemy mogli ich z łatwością pomordować.
- Nie odbiegaj w przyszłość.- Wyrwałem go z zamyślenia.- Na razie ich tu sprowadź.
- Nic prostszego, jeż się tym zajmuję.
 Blondyn wyszedł z pomieszczenia, a zanim Cezar, twierdząc że ma coś jeszcze do załatwienia. Stałem jeszcze przez dłuższą chwilę, wpatrując się w drzwi którymi wyszli. Jesteśmy zgodni w działaniach, obydwoje są mi potrzebni, ale nie mogę zapominać że oboje są żmijami. Dlatego wiem że każdy z nas ma zupełnie inny cel, i tak naprawdę każdy z nas gra na własną korzyść. Jeśli o tym zapomną szybko skończę gorzej niż Frank, Reyna czy którykolwiek inny ich dotychczasowy ''przyjaciel''.
Annabeth
  Wbiegłyśmy najpierw do domku numer dwadzieścia trzy. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam choć część potomków Heliosa, więc cokolwiek się stało zawsze mogło być gorzej. Nie wiem czy to powinno mnie pocieszać, ale w tak beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazłam, pociesza.
- Dobra Alaska, mów co się stało bo czuje się jak w ukrytej kamerze.- Piper zwróciła się do swojej siostry.
- Co?! Jakiej kamerze?- Zdziwiona dziewczyna zwróciła się w stronę swojej siostry.
- Alaska nieważne mów co się dzieje.- Upomniałam ją.
- Ach tak,- Pstryknęła palcami.- bo ich trochę też ubyło.
- Josh.- Zwróciłam się do grupowego dwudziestki trójki.- Ilu nie ma?
- Czterech, Agnes, Edith, Ted i Paul.- Blond włosy chłopak podszedł do mnie, zdając krótki raport.- Rano już ich nie było, ale sądziliśmy że wcześnie wstali i wyszli. No ale gdy zorientowałem się że nigdzie ich nie widać, powiedziałem to Alasce, pobiegła po was a ja zebrałem resztę rodzeństwa.
- A co się stało w dwudziestce czwórce?- Pytanie padło z ust Clariss, choć tak jak ja znała odpowiedź.
- U nich też brakuje czterech osób.- Opowiedział, gdy rozległ się dźwięk konhy, oznaczającej obiad.
- Idźcie do pawilonu jadalnego, a my się tu rozejrzymy, jeśli można.- Rozmowę kontynuowała Clariss, a mnie zaskoczyło to że była zdecydowanie za miła.
- Czekaj, które to ich łóżka?
 Piper zatrzymała Josh'a przed wyjściem. Chłopak wskazał łóżka zaginionej czwórki. Córka Afrodyty podeszła do jednego z łóżek, przewróciła materac i tak jak wcześniej wyciągnęła z niego zeszyt.
- ''Czyżbyś nie wiedziała co się dzieje, mądralińska?''.- Przeczytała zapisaną kartkę.
 Wyszłam z domku numer dwadzieścia trzy, kierując się do dwudziestki czwórki. Byłam wściekła, miałam ochotę kopniakiem otworzyć drzwi. Choć się od tego powstrzymałam weszłam tam i tak z hukiem, uderzenia drzwi o szafkę, która stała tuż przy nich.
- Które to ich łóżka?- Warknęłam, a oszołomiona Meg wskazała mi cztery puste prycze.
 Podeszłam do pierwszej lepszej, i rozerwałam materiał materaca przy szwie. Tak jak się spodziewałam, znów tak samo wyglądający zeszyt. Przeleciałam szybko przez kartki, zatrzymując się na jedynej zapisanej.'' Posiadasz dwie manifestacje, łagodną i groźną, teraz musisz pokazać się z tej łagodnej strony ale tej drugiej też możesz dać upust, odpowiednim do tego momentem jest noc'' miałam ochotę zjeść ten zeszyt, ale zamiast tego przerwałam go wzdłuż grzbietu. Wyszłam zostawiając oszołomionych potomków Selene. Przed domkiem stała Clariss i Piper, uprzedzając ich pytanie wcisnęłam jednej z nich w ręce pół zeszytu, z którego wypadła spora część kartek.
- To bez sensu.- Powiedziała córka Aresa.
- To podpowiedź.- Odarłam.- Przynajmniej tak mi się wydaje, że chodzi teraz o Eris.
- Czyli następna czwórka ma być z siedemnastki.- Podsumowała. Rozejrzała się dookoła, chyba domyślała się tego co ja.- Może porozmawiajmy o tym  w Wielkim Domu.
  Kiwnęłam tylko głową po czym w trójkę ruszyliśmy w stronę niebieskiego budynku.
  Piper położyła na stole kartkę z zapisaną, przynajmniej tak mi się wydaje, podpowiedzią. Cały czas nachodzi mnie myśl że to może być równie dobrze zmyłka, albo że to wcale nie miała być podpowiedź tylko coś co ma mnie sprowokować do działania.
- Nie uważasz że to wszystko trochę dziwne?- Jako pierwsza tematu podjęła się Piper.- Chodzi mi o te zeszyty.
- Zaczyna mi się wydawać że oni wcale nie zaginęli.- Wyraziłam swoje zdanie.
- Czekaj, czyli że oni się dogadali że uciekną sobie czwórkami?- Spytała córka Aresa.- To bez sensu.
- Tak wiem Clariss, dlatego musimy zaczekać do wieczora, i może to nam więcej wyjaśni.
- Odpowiednim do tego momentem jest noc.- Piper przeczytała ostatnią część zdania z kartki.- Czyli sądzisz że chodzi o dzisiejszą noc? No ale gdyby to było takie proste czy to by nie pokrzyżowało im planów?
- Uwierz mi że też na to wpadła, ale nie mamy innego wyjścia, powiemy o tym tylko Chrisowi, Percy'emu i Leo, w szóstkę zaczekamy na rozwój akcji nocą.
- Niech ci będzie, i tak chyba nie mamy nic do stracenia.
  Po tym jak wszyscy obozowicze rozeszli się po swoich domkach na koniec dnia, my rozstawiliśmy się na swoich pozycjach. Wszyscy mieliśmy na oku domek Eris, ale byliśmy rozmieszczeni parami, tak żeby, zawsze został ktoś kto będzie wciąż obserwować demek numer siedemnaście. Nic się nie działo aż do północy. Ktoś przebiegł obok nas więc ruszyliśmy zanim. Było ciemno i dopiero po chwili dostrzegłam że ten ktoś jest już goniony przez Loe i Piper. Wtedy do mnie doszło że to miało nas odciągnąć od siedemnastki.
- Percy to podstęp!- Zawołam.
- Co?!- Odparł wciąż biegnąc.
- Wróć pod siedemnastkę- Zatrzymałam go.
- Jesteś pewna?
- Rób co mówię.- Zawrócił się, a ja pobiegłam dalej.
 Widziałam tylko Piper i Leo, więc biegłam za nimi wierząc że oni wciąż widzą tego kogoś. Niestety tak nie było, i po chwili dostrzegłam że przestają biec.
- Zgubiliście ją?- Powiedziałam dobiegając do nich, Piper wręcz podskoczyła gdy usłyszała mój głos.
- Na bogów ty też musisz mnie tak straszyć.
- Jak to ja też...?- Przerwał mi krzyk gdzieś blisko nas.
 Nie zastanawiając się długo ruszyliśmy w tam tą stronę.
 Na ziemi leżała dziewczyna w obozowej koszulce i dżinsowych spodenkach. Na jej jasnych włosach dało się dostrzec krew. Dziewczyna leżała twarzą zwróconą do ziemi ale gdy Leo ją odwrócił, zobaczyliśmy że to Alaska.
- Nie jestem może medykiem ale wydaje mi się że nic jej nie jest.- Syn Hefajstosa sprawdził tętno dziewczyny.
- Oprócz rozbitej głowy.- Piper kucnęła obok swojej siostry.
- Co ona tu robi?- Spytałam.
- Nie wiem gdy wychodziłam z dziesiątki to tam była.- Córka Afrodyty pokręciła głową.- To wszystko jest jakieś z byt dziwne najpierw ta dziewczyna...
- Jaka dziewczyna?- Przerwałam jej.
- Siedzieliśmy tak jak się umawialiśmy i nagle ktoś cicho mówi ''ich już tam nie ma'' patrzę, a obok mnie kuca dziewczyna, która zresztą zaraz zaczęła uciekać w waszą stronę.
- Widziałaś ją?- Dopytywałam się.- Znaczy się czy widziałaś jej twarz?
- Była tuż obok, strasząc mnie przy tym na śmierć, więc tak utkwiła mi w pamięci.- Natychmiastowo odparła.- Była brunetką z jasno niebieskimi oczami, na pewno nie była z naszego obozu ale miała na sobie naszą pomarańczową koszulkę.
- Musimy wracać do obozu.
  Loe wziął na ręce Alaske i zaniósł ją do kogoś z domku Apolla. Zebrałam pozostałą trójkę, i sprawdziliśmy siedemnastkę. Tak jak mówiła dziewczyna, ich już nie było, ubyła nam kolejna czwórka herosów tylko nie mam pojęcia jak.
---------------------------------------------------------------

CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Z góry dziękuję ;*

sobota, 4 października 2014

Rozdział 8

Rozdział 8
Annabeth    
  Stałam na środku domku numer 21. Nie było w nim żywej duszy- nie licząc mnie- ale wszystko wyglądało tak jak by był obecnie zamieszkany. No i niby tak jest, Rose, Mike, Max i Alex, jest, a raczej był to jeden z mniej licznych domków w obozie. Tylko że teraz już nie ma żadnego z potomków Hebe. Nie mam zielonego pojęcia co się z nimi stało, a wszyscy liczą że dowiem się gdzie oni są, niestety jak tu teraz stoję i patrzę na te pomieszczenie, to nawet nie mam pomysłu gdzie szukać jakiejkolwiek wskazówki. Niema żadnych śladów, wszystko wygląda tak jakby osoby zamieszkujące ten domek miały zaraz wrócić, tyle że nie stało się tak już od trzech dni. Przeglądałam już wcześniej te miejsce, ale na nowo zaczęłam przeszukiwać kufry, biurka i łóżka, nadal nic.
- Hej Sherlocku!- Usłyszałam głos mojej przyjaciółki tuż przy uchu.  
- Na bogów, Piper nie strasz mnie tak.- Powiedziałam łapiąc się za serce i opierając się o jedną z prycz.- I bez ciebie jest tu wystarczająco strasznie.
- Ach taka aluzja że jestem wręcz przerażająca.- Uniosła brew i lekko się uśmiechnęła, na co posłałam jej minę mówiącą że nie mam dziś na to humoru.- No dobra nie ważne, co tam szukałaś przy tym łóżku?
- Nie wiem, Piper.- Pokręciłam głową z dezaprobatą i zaczęłam dalej przeszukiwać pryczę.- Czegokolwiek, nie wiem, może jakiegoś dziennika. Ludzie nie znikają od tak, przez jedną noc.
- Raczej wygląda na to że tak, ale jeśli chodzi ci o pamiętnik..- Córka Afrodyty rozejrzała się wkoło i podeszła do mnie.- odsuń się.
 Piper przesunęła mnie w stronę drzwi i podeszła do łóżka.
- Rozumiem że poduszkę sprawdzałaś.- Potaknęłam, wzięła ją do rąk i rzuciła za siebie.- Kołdrę też.- Ponownie potaknęłam a ona powtórzyła czynność.- Pod materacem zapewne też, każdy od tego zaczyna.- Zaczęła sprawdzać, przelatując dłońmi po bokach przedmiotu o który się przed chwilą pytała.- Te łózko jest czyste. Czyje?- Spytała odwracając się do mnie.
- Skąd mam wiedzieć? Nie wiem kto w jakim łóżku śpi.
- No to szkoda że to nie trójka.- Córka Afrodyty westchnęła.
- Co do tego ma trójka, nie rozumiem.
- Doprawdy?- Piper uśmiechnęła się przegryzając dolną wargę i unosząc jedną brew.- Tam pewnie wiesz kto gdzie śpi.
 Chwyciłam poduszkę z ziemie i rzuciłam nią w moja przyjaciółkę. Córka Afrodyty przychodziła wtedy do łóżka które znajdowało się blisko drzwi, i akurat gdy ta się schyliła do pomieszczenia weszła Clariss. Córka Aresa nie była zadowolona oberwaniem poduszką.
- Powiecie mi co wy na Hadesa tu wyprawiacie!?
- Clarisse spokojnie szukamy jakiegoś notatnika czy czegoś w tym rodzaju, może jakiś zapisek.- Próbę dogadania się z dziewczyną podjęła Piper, ona ma z nią lepszy kontakt, ze względu relacji ich rodziców.
- I dlatego zrobiłyście tu taki syf?- Córka Aresa rozejrzała się po pokoju.- Zresztą nie ważne. Sądzicie że  którekolwiek z nich mogło pisać pamiętnik?
- No może nie tyle pamiętnik co jakieś zapiski z relacji ostatnich dni.- Zaczęłam jej to tłumaczyć, w sumie to ja kazałam szukać tego Piper.- Tutaj wszystko wygląda na nietknięte, no może wyglądało, ale nawet herosi i to szczególnie czterech naraz nie znika od tak bez śladu. Musiało się coś dziać już wcześniej tylko nikomu o tym nie mówili, więc sądzę że mogli spisać to co ich niepokoiło przez ostatnie dni.
- Mało popularna, ale zdarzało się już coś takiego.- Zgodziła się ze mną córka Aresa.  
- Ciężko nie wiedzieć kto gdzie śpi w trójce.- Powiedziałam cicho przechodząc obok Piper. Usiadłam na przeszukanym łóżku, gdy ona zabrała się za kolejne.- A co z Jasonem? Udało ci się z nim połączyć?- Do siadła się do mnie Clarisse.
- Nie.- Po moim pytaniu wyraźnie posmutniała, ale po chwili kontynuowała.- Ale udało mi się porozmawiać z Hazel.
- I co?- Gdyby nie dotyczyło to nas wszystkich pewnie bym się tak nie dopytywała i czekała aż sama mi wszystko powie, jednak robi się coraz poważniej i muszę wiedzieć co dzieje się w Rymie.
- Jason pojawił się tam cztery dni temu, nie pokoi się że Oktawian przyjął go bez większych problemów, no i nic więcej mi nie powiedziała ale wydaje mi się że stało się coś jeszcze.- Przerwała przewracając materac na drugą stronę.- No ale spróbuję dzisiaj wycisnąć coś więcej.
- Powiedziałaś że niepokoi ją to jak Oktawian przyjął Jasona, sądzi że ten augur może coś.......
- Mam coś.- Piper przerwała Clarisse pokazując nam rozcięcie w materacu, było pod zgrubieniem które idą wzdłuż obramowania. Włożyła rękę przeszukując środek i po chwili wyciągnęła z niego zeszyt.
- Sprytnie robiąc nie wielką dziurę w tym miejscu wcale jej nie widać.- Przyznała córka Aresa, zerwałyśmy się z łózka by zobaczyć to co znalazła Piper.
- Mieszkając cały rok w dziesiątce, do tego będąc tam grupową, można się sporo nauczyć.- Uśmiechnęła się lekko pod nosem ale to nie był już ten sam humor z jakim tu przyszła.- No i można usłyszeć sporą liczbę ciekawych plotek.
- Jakich plotek!?- Spytałyśmy jednocześnie z Clarisse, bo córka Afrodyty powiedziała to ewidentnie kierując do nas.
- Oj nie ważne.- powiedziała otwierając zeszyt, był pusty, przynajmniej na pierwszych stronach więc szybko zaczęła przelatywać do końca kartek. Robiła to za szybko i gdy coś nam mignęło nie zdążyła zatrzymać w tamtym miejscu. Przewróciła do miejsca gdzie było coś napisane i przeczytała.- Spróbuj gdzie indziej.
- Że co?- Spytałam, gdy do pomieszczenia w biegła Alaska.
- Annabeth!- Przerwała zadyszana od biegu.- Coś się stało w domku 23 i 24.
- Co się stało?- Spytałam, ale dziewczyna wybiegła machając dłonią żebyśmy za nią biegły.
 Piper rzuciła zeszyt na podłogę i wybiegłyśmy za jej siostrą. Dwudziestka trójka i czwórka to domy potomstwa Heliosa i Selen, ich razem jest dwudziestu dziewięciu, więc mam nadzieję że  chociaż tej gromady gdzieś nie wcięło.