-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Rozdział 9
Oktawian
W pomieszczeniu panowała cisza, która zapadła po wypowiedzianych słowach przez syna Jupitera. Obmyśliłem wraz z Cezarem wszystko, tylko ten jeden szkopuł traktowałem jak coś najbardziej błahego, tak jakby go wcale nie było. Niestety w rzeczywistości to najważniejsza sprawa, którą powinienem rozwiązać na samym początku, ale tego nie zrobiłem i teraz jest już za późno by wycofać się ze wszystkich planów. Muszę je jakoś ze sobą połączyć. Stałem zwrócony do okna ale czułem na plecach wzrok, Cezara i Jasona, czekali aż podejmę jakąś decyzję.
- Zrobimy tak- Zacząłem, odwracając się w ich stronę.- wszystko zostaje tak jak było ustalone.
- Świetnie, tylko to wciąż nie rozwiązuje problemu.- Upomniał mnie Jason.
- Tak sobie pomyślałem, że może pomysł poprzednich pretorów nie był wcale taki zły, i że my możemy z niego skorzystać.- Zacząłem mu to wyjaśniać.
- Czekaj, czekaj, przecież głównym celem jest zniszczenie obozu Herosów, a nie proszenie ich o pomoc.- Wtrącił Cezar.
- Nie zamierzam nikogo prosić o pomoc, i już na pewno nie Greków.- Odparłem.- Zostaniemy przy naszym planie, z drobnymi poprawkami. Czyli, zwabimy do naszego obozu pozostałych z wielkiej siódemki, i wtedy zamiast ich zabić wysłużymy się nimi tak by przy była tu reszta ich obozu.
- To już jest bardziej logiczne, Grecy rozwiążą nasz problem z potworami, a my zajmiemy się niedobitkami.- Jason wyraził poparcie nowej strategi, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się lekko z zamyśleniem w oczach.- Patrząc na to z ich strony, czyli z zewnętrznej, będą mieli przewagę, bo przywrą te bestie do muru, sądzę że wystarczy tych cherlawych herosów na to by pokonać potwory otaczające Rzym. Ale nie ma ich aż tylu by po takiej walce mieli szanse stawić nam jakikolwiek opór, więc gdy wszystko ucichnie będziemy mogli ich z łatwością pomordować.
- Nie odbiegaj w przyszłość.- Wyrwałem go z zamyślenia.- Na razie ich tu sprowadź.
- Nic prostszego, jeż się tym zajmuję.
Blondyn wyszedł z pomieszczenia, a zanim Cezar, twierdząc że ma coś jeszcze do załatwienia. Stałem jeszcze przez dłuższą chwilę, wpatrując się w drzwi którymi wyszli. Jesteśmy zgodni w działaniach, obydwoje są mi potrzebni, ale nie mogę zapominać że oboje są żmijami. Dlatego wiem że każdy z nas ma zupełnie inny cel, i tak naprawdę każdy z nas gra na własną korzyść. Jeśli o tym zapomną szybko skończę gorzej niż Frank, Reyna czy którykolwiek inny ich dotychczasowy ''przyjaciel''.
Annabeth
Wbiegłyśmy najpierw do domku numer dwadzieścia trzy. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam choć część potomków Heliosa, więc cokolwiek się stało zawsze mogło być gorzej. Nie wiem czy to powinno mnie pocieszać, ale w tak beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazłam, pociesza.
- Dobra Alaska, mów co się stało bo czuje się jak w ukrytej kamerze.- Piper zwróciła się do swojej siostry.
- Co?! Jakiej kamerze?- Zdziwiona dziewczyna zwróciła się w stronę swojej siostry.
- Alaska nieważne mów co się dzieje.- Upomniałam ją.
- Ach tak,- Pstryknęła palcami.- bo ich trochę też ubyło.
- Josh.- Zwróciłam się do grupowego dwudziestki trójki.- Ilu nie ma?
- Czterech, Agnes, Edith, Ted i Paul.- Blond włosy chłopak podszedł do mnie, zdając krótki raport.- Rano już ich nie było, ale sądziliśmy że wcześnie wstali i wyszli. No ale gdy zorientowałem się że nigdzie ich nie widać, powiedziałem to Alasce, pobiegła po was a ja zebrałem resztę rodzeństwa.
- A co się stało w dwudziestce czwórce?- Pytanie padło z ust Clariss, choć tak jak ja znała odpowiedź.
- U nich też brakuje czterech osób.- Opowiedział, gdy rozległ się dźwięk konhy, oznaczającej obiad.
- Idźcie do pawilonu jadalnego, a my się tu rozejrzymy, jeśli można.- Rozmowę kontynuowała Clariss, a mnie zaskoczyło to że była zdecydowanie za miła.
- Czekaj, które to ich łóżka?
Piper zatrzymała Josh'a przed wyjściem. Chłopak wskazał łóżka zaginionej czwórki. Córka Afrodyty podeszła do jednego z łóżek, przewróciła materac i tak jak wcześniej wyciągnęła z niego zeszyt.
- ''Czyżbyś nie wiedziała co się dzieje, mądralińska?''.- Przeczytała zapisaną kartkę.
Wyszłam z domku numer dwadzieścia trzy, kierując się do dwudziestki czwórki. Byłam wściekła, miałam ochotę kopniakiem otworzyć drzwi. Choć się od tego powstrzymałam weszłam tam i tak z hukiem, uderzenia drzwi o szafkę, która stała tuż przy nich.
- Które to ich łóżka?- Warknęłam, a oszołomiona Meg wskazała mi cztery puste prycze.
Podeszłam do pierwszej lepszej, i rozerwałam materiał materaca przy szwie. Tak jak się spodziewałam, znów tak samo wyglądający zeszyt. Przeleciałam szybko przez kartki, zatrzymując się na jedynej zapisanej.'' Posiadasz dwie manifestacje, łagodną i groźną, teraz musisz pokazać się z tej łagodnej strony ale tej drugiej też możesz dać upust, odpowiednim do tego momentem jest noc'' miałam ochotę zjeść ten zeszyt, ale zamiast tego przerwałam go wzdłuż grzbietu. Wyszłam zostawiając oszołomionych potomków Selene. Przed domkiem stała Clariss i Piper, uprzedzając ich pytanie wcisnęłam jednej z nich w ręce pół zeszytu, z którego wypadła spora część kartek.
- To bez sensu.- Powiedziała córka Aresa.
- To podpowiedź.- Odarłam.- Przynajmniej tak mi się wydaje, że chodzi teraz o Eris.
- Czyli następna czwórka ma być z siedemnastki.- Podsumowała. Rozejrzała się dookoła, chyba domyślała się tego co ja.- Może porozmawiajmy o tym w Wielkim Domu.
Kiwnęłam tylko głową po czym w trójkę ruszyliśmy w stronę niebieskiego budynku.
Piper położyła na stole kartkę z zapisaną, przynajmniej tak mi się wydaje, podpowiedzią. Cały czas nachodzi mnie myśl że to może być równie dobrze zmyłka, albo że to wcale nie miała być podpowiedź tylko coś co ma mnie sprowokować do działania.
- Nie uważasz że to wszystko trochę dziwne?- Jako pierwsza tematu podjęła się Piper.- Chodzi mi o te zeszyty.
- Zaczyna mi się wydawać że oni wcale nie zaginęli.- Wyraziłam swoje zdanie.
- Czekaj, czyli że oni się dogadali że uciekną sobie czwórkami?- Spytała córka Aresa.- To bez sensu.
- Tak wiem Clariss, dlatego musimy zaczekać do wieczora, i może to nam więcej wyjaśni.
- Odpowiednim do tego momentem jest noc.- Piper przeczytała ostatnią część zdania z kartki.- Czyli sądzisz że chodzi o dzisiejszą noc? No ale gdyby to było takie proste czy to by nie pokrzyżowało im planów?
- Uwierz mi że też na to wpadła, ale nie mamy innego wyjścia, powiemy o tym tylko Chrisowi, Percy'emu i Leo, w szóstkę zaczekamy na rozwój akcji nocą.
- Niech ci będzie, i tak chyba nie mamy nic do stracenia.
Po tym jak wszyscy obozowicze rozeszli się po swoich domkach na koniec dnia, my rozstawiliśmy się na swoich pozycjach. Wszyscy mieliśmy na oku domek Eris, ale byliśmy rozmieszczeni parami, tak żeby, zawsze został ktoś kto będzie wciąż obserwować demek numer siedemnaście. Nic się nie działo aż do północy. Ktoś przebiegł obok nas więc ruszyliśmy zanim. Było ciemno i dopiero po chwili dostrzegłam że ten ktoś jest już goniony przez Loe i Piper. Wtedy do mnie doszło że to miało nas odciągnąć od siedemnastki.
- Percy to podstęp!- Zawołam.
- Co?!- Odparł wciąż biegnąc.
- Wróć pod siedemnastkę- Zatrzymałam go.
- Jesteś pewna?
- Rób co mówię.- Zawrócił się, a ja pobiegłam dalej.
Widziałam tylko Piper i Leo, więc biegłam za nimi wierząc że oni wciąż widzą tego kogoś. Niestety tak nie było, i po chwili dostrzegłam że przestają biec.
- Zgubiliście ją?- Powiedziałam dobiegając do nich, Piper wręcz podskoczyła gdy usłyszała mój głos.
- Na bogów ty też musisz mnie tak straszyć.
- Jak to ja też...?- Przerwał mi krzyk gdzieś blisko nas.
Nie zastanawiając się długo ruszyliśmy w tam tą stronę.
Na ziemi leżała dziewczyna w obozowej koszulce i dżinsowych spodenkach. Na jej jasnych włosach dało się dostrzec krew. Dziewczyna leżała twarzą zwróconą do ziemi ale gdy Leo ją odwrócił, zobaczyliśmy że to Alaska.
- Nie jestem może medykiem ale wydaje mi się że nic jej nie jest.- Syn Hefajstosa sprawdził tętno dziewczyny.
- Oprócz rozbitej głowy.- Piper kucnęła obok swojej siostry.
- Co ona tu robi?- Spytałam.
- Nie wiem gdy wychodziłam z dziesiątki to tam była.- Córka Afrodyty pokręciła głową.- To wszystko jest jakieś z byt dziwne najpierw ta dziewczyna...
- Jaka dziewczyna?- Przerwałam jej.
- Siedzieliśmy tak jak się umawialiśmy i nagle ktoś cicho mówi ''ich już tam nie ma'' patrzę, a obok mnie kuca dziewczyna, która zresztą zaraz zaczęła uciekać w waszą stronę.
- Widziałaś ją?- Dopytywałam się.- Znaczy się czy widziałaś jej twarz?
- Była tuż obok, strasząc mnie przy tym na śmierć, więc tak utkwiła mi w pamięci.- Natychmiastowo odparła.- Była brunetką z jasno niebieskimi oczami, na pewno nie była z naszego obozu ale miała na sobie naszą pomarańczową koszulkę.
- Musimy wracać do obozu.
Loe wziął na ręce Alaske i zaniósł ją do kogoś z domku Apolla. Zebrałam pozostałą trójkę, i sprawdziliśmy siedemnastkę. Tak jak mówiła dziewczyna, ich już nie było, ubyła nam kolejna czwórka herosów tylko nie mam pojęcia jak.
---------------------------------------------------------------
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Z góry dziękuję ;*
Rozdział 8
Annabeth
Stałam na środku domku numer 21. Nie było w nim żywej duszy- nie licząc mnie- ale wszystko wyglądało tak jak by był obecnie zamieszkany. No i niby tak jest, Rose, Mike, Max i Alex, jest, a raczej był to jeden z mniej licznych domków w obozie. Tylko że teraz już nie ma żadnego z potomków Hebe. Nie mam zielonego pojęcia co się z nimi stało, a wszyscy liczą że dowiem się gdzie oni są, niestety jak tu teraz stoję i patrzę na te pomieszczenie, to nawet nie mam pomysłu gdzie szukać jakiejkolwiek wskazówki. Niema żadnych śladów, wszystko wygląda tak jakby osoby zamieszkujące ten domek miały zaraz wrócić, tyle że nie stało się tak już od trzech dni. Przeglądałam już wcześniej te miejsce, ale na nowo zaczęłam przeszukiwać kufry, biurka i łóżka, nadal nic.
- Hej Sherlocku!- Usłyszałam głos mojej przyjaciółki tuż przy uchu.
- Na bogów, Piper nie strasz mnie tak.- Powiedziałam łapiąc się za serce i opierając się o jedną z prycz.- I bez ciebie jest tu wystarczająco strasznie.
- Ach taka aluzja że jestem wręcz przerażająca.- Uniosła brew i lekko się uśmiechnęła, na co posłałam jej minę mówiącą że nie mam dziś na to humoru.- No dobra nie ważne, co tam szukałaś przy tym łóżku?
- Nie wiem, Piper.- Pokręciłam głową z dezaprobatą i zaczęłam dalej przeszukiwać pryczę.- Czegokolwiek, nie wiem, może jakiegoś dziennika. Ludzie nie znikają od tak, przez jedną noc.
- Raczej wygląda na to że tak, ale jeśli chodzi ci o pamiętnik..- Córka Afrodyty rozejrzała się wkoło i podeszła do mnie.- odsuń się.
Piper przesunęła mnie w stronę drzwi i podeszła do łóżka.
- Rozumiem że poduszkę sprawdzałaś.- Potaknęłam, wzięła ją do rąk i rzuciła za siebie.- Kołdrę też.- Ponownie potaknęłam a ona powtórzyła czynność.- Pod materacem zapewne też, każdy od tego zaczyna.- Zaczęła sprawdzać, przelatując dłońmi po bokach przedmiotu o który się przed chwilą pytała.- Te łózko jest czyste. Czyje?- Spytała odwracając się do mnie.
- Skąd mam wiedzieć? Nie wiem kto w jakim łóżku śpi.
- No to szkoda że to nie trójka.- Córka Afrodyty westchnęła.
- Co do tego ma trójka, nie rozumiem.
- Doprawdy?- Piper uśmiechnęła się przegryzając dolną wargę i unosząc jedną brew.- Tam pewnie wiesz kto gdzie śpi.
Chwyciłam poduszkę z ziemie i rzuciłam nią w moja przyjaciółkę. Córka Afrodyty przychodziła wtedy do łóżka które znajdowało się blisko drzwi, i akurat gdy ta się schyliła do pomieszczenia weszła Clariss. Córka Aresa nie była zadowolona oberwaniem poduszką.
- Powiecie mi co wy na Hadesa tu wyprawiacie!?
- Clarisse spokojnie szukamy jakiegoś notatnika czy czegoś w tym rodzaju, może jakiś zapisek.- Próbę dogadania się z dziewczyną podjęła Piper, ona ma z nią lepszy kontakt, ze względu relacji ich rodziców.
- I dlatego zrobiłyście tu taki syf?- Córka Aresa rozejrzała się po pokoju.- Zresztą nie ważne. Sądzicie że którekolwiek z nich mogło pisać pamiętnik?
- No może nie tyle pamiętnik co jakieś zapiski z relacji ostatnich dni.- Zaczęłam jej to tłumaczyć, w sumie to ja kazałam szukać tego Piper.- Tutaj wszystko wygląda na nietknięte, no może wyglądało, ale nawet herosi i to szczególnie czterech naraz nie znika od tak bez śladu. Musiało się coś dziać już wcześniej tylko nikomu o tym nie mówili, więc sądzę że mogli spisać to co ich niepokoiło przez ostatnie dni.
- Mało popularna, ale zdarzało się już coś takiego.- Zgodziła się ze mną córka Aresa.
- Ciężko nie wiedzieć kto gdzie śpi w trójce.- Powiedziałam cicho przechodząc obok Piper. Usiadłam na przeszukanym łóżku, gdy ona zabrała się za kolejne.- A co z Jasonem? Udało ci się z nim połączyć?- Do siadła się do mnie Clarisse.
- Nie.- Po moim pytaniu wyraźnie posmutniała, ale po chwili kontynuowała.- Ale udało mi się porozmawiać z Hazel.
- I co?- Gdyby nie dotyczyło to nas wszystkich pewnie bym się tak nie dopytywała i czekała aż sama mi wszystko powie, jednak robi się coraz poważniej i muszę wiedzieć co dzieje się w Rymie.
- Jason pojawił się tam cztery dni temu, nie pokoi się że Oktawian przyjął go bez większych problemów, no i nic więcej mi nie powiedziała ale wydaje mi się że stało się coś jeszcze.- Przerwała przewracając materac na drugą stronę.- No ale spróbuję dzisiaj wycisnąć coś więcej.
- Powiedziałaś że niepokoi ją to jak Oktawian przyjął Jasona, sądzi że ten augur może coś.......
- Mam coś.- Piper przerwała Clarisse pokazując nam rozcięcie w materacu, było pod zgrubieniem które idą wzdłuż obramowania. Włożyła rękę przeszukując środek i po chwili wyciągnęła z niego zeszyt.
- Sprytnie robiąc nie wielką dziurę w tym miejscu wcale jej nie widać.- Przyznała córka Aresa, zerwałyśmy się z łózka by zobaczyć to co znalazła Piper.
- Mieszkając cały rok w dziesiątce, do tego będąc tam grupową, można się sporo nauczyć.- Uśmiechnęła się lekko pod nosem ale to nie był już ten sam humor z jakim tu przyszła.- No i można usłyszeć sporą liczbę ciekawych plotek.
- Jakich plotek!?- Spytałyśmy jednocześnie z Clarisse, bo córka Afrodyty powiedziała to ewidentnie kierując do nas.
- Oj nie ważne.- powiedziała otwierając zeszyt, był pusty, przynajmniej na pierwszych stronach więc szybko zaczęła przelatywać do końca kartek. Robiła to za szybko i gdy coś nam mignęło nie zdążyła zatrzymać w tamtym miejscu. Przewróciła do miejsca gdzie było coś napisane i przeczytała.- Spróbuj gdzie indziej.
- Że co?- Spytałam, gdy do pomieszczenia w biegła Alaska.
- Annabeth!- Przerwała zadyszana od biegu.- Coś się stało w domku 23 i 24.
- Co się stało?- Spytałam, ale dziewczyna wybiegła machając dłonią żebyśmy za nią biegły.
Piper rzuciła zeszyt na podłogę i wybiegłyśmy za jej siostrą. Dwudziestka trójka i czwórka to domy potomstwa Heliosa i Selen, ich razem jest dwudziestu dziewięciu, więc mam nadzieję że chociaż tej gromady gdzieś nie wcięło.
Rozdział 7
Percy
Biegłem przed siebie jak najszybciej mogłem. Wokół mnie panowała ciemność, niczego nie dało się dostrzec. W sumie to nie jestem pewny czy było coś do zobaczenia, nie widziałem nawet siebie. Nie miałem już sił by biec więc stanąłem, odruchowo wspierając ręce na kolanach. Nie wiem ile tkwiłem tak w bezruchu i nie wiem czy ten czas miał jakieś sensowne przełożenie w rzeczywistości, ale dla mnie wydawało się jakby trwało to parę dobrych godzin. Po prostu stałem tak kręcąc się dookoła, w poszukiwaniu jakiegoś światła które oznaczało by wyjście z tej pułapki. Ale wyjście przyszło samo, nagle ciemność zamieniła się w jasność która oślepiała mi oczy. Zakryłem twarz rękoma bo nie mogłem znieść tego nagłego światła, ale oprócz tego czułem jakbym był w windzie która się zerwała i teraz z niewyobrażalną prędkością pikuje w dół. Nie trwało to długo, i gdy wszystko ustało upadłem na ziemie. Było jasno, ale nie aż tak by światło raziło mnie tak jak przed chwilą. Gdy otworzyłem oczy dostrzegłem że znajduję się w lesie. Barwy były bardziej intensywne. Wszystkie kolory były bardziej wyraziste, zieleń liści, nawet brąz kory, no i promienie słońca przebijające się przez koronę drzew. Jedyne co było słychać to śpiew ptaków, jest tu tak spokojnie że najchętniej bym się na razie nie budził. Jak dla mnie panowała tu harmonia której......
- Ty mi lepiej nic nie wspominaj o Harmonii.- Usłyszałem męski głos za swoimi plecami więc szybko się przekręciłem, sięgając odruchowo do kieszeni po długopis, ale oczywiście bokserki nie posiadają kieszeni.- Mam już dość siostrzyczki i tej jej całego fengshui.
Mężczyzna siedzący na kłodzie, mówiąc to przeczesał palcami swoje czarne włosy. Był ubrany w skórzaną kurtkę która była nałożona na szary T-shirt, czarne dżinsy których nogawki były włożone w bordowe glany. Powiedział bym że kojarzy mi się ze skinem, gdyby nie to że nie był łysy, ale z jego towarzyszem nie miałem już takich skojarzeń. Blondyn był miał na sobie biały podkoszulek, kurtkę pilotkę no i resztą już nie nie różnili no może oprócz kolorem obuwia, jego były czarne.
- Nie po to tu jesteśmy.- Wtrącił się, upominając mężczyznę w skórze, nie wydaje mi się zbyt miłą osobą.- Jestem Fobos a to Dejmos, synowie Aresa.
- Super, strach i trwoga.- Mruknąłem pod nosem.
- Nie ważne, mamy interes.- Dejmos pokręcił głową. ''Mamy interes'' u nich nie oznacza na pewno niczego co by mi się opłacało.
- Słuchaj, jak wiesz są problemy, a dokładnie to nie mamy zielonego pojęcia co się dzieje, a mamy się tego dowiedzieć i wrócić na Olimp.- Tłumaczył mi to blondyn.
- No tak Olimpijczycy się znowu zamknęli, i co wam kazali zostać i to naprawić.- Plan olimpijczyków wydawał mis się irracjonalny.
- Tak no bo widzisz, staruszkowie niestety nie mogą się nigdzie ruszyć, nie dosłownie ale lepiej jeśli na razie pozostaną na Olimpie. No i widzisz potrzebowali kogoś kto nie rozwiąże problem ale dowie się o co chodzi, i naszej kochanej matce przyszła tak myśl do głowy że my nie mamy nic lepszego do roboty jak bawienie się w Sherlocka Holmesa, na tym padole.- Objaśniał mi to Dejmos.
- Świetnie jest to wiedzieć tylko wątpię byś cie mnie tu sprowadzili by sobie pogawędzić no nie, a poza tym nie powiedziałeś konkretnie co się dzieje.
- Tak, bystry gnojku, masz racje.- Wyszczerzył się w dziki uśmiech.- Bo ty masz wybrać się do Hadesu.
- Że co, proszę.- To raczej oczywiste że nie wybiorę się do krainy umarłych bo tych dwóch pajaców wtargnęło do mojego umysłu i mi to oznajmiło.- Po co?
- A no po to żeby o wszystkim powiedzieć Hadesowi, ale pocieszę cię jeszcze nie teraz, na razie jest zbyt wcześnie na to.
- Wy tego niby sami zrobić nie możecie?- To jest zdecydowanie podejrzanie.
- Możemy ale jest też druga część plany, do wykonania tylko herosom.- Dejmos z Fobosem wymienili spojrzenia, uśmiechając się przy tym.- Przy okazji będziesz musiał dowiedzieć się jacy nowi herosi zawitali do krainy umarłych i wypytać ich o to co się stało że się przekręcili, i nie masz wyjścia, gnojku.
- Odstawcie mnie z powrotem.- Powiedziałem twardo, wiedząc że i tak bez sensu jest się z nimi kłócić.
- Czekaj,czekaj jest jeszcze jedno ale.- Wtrącił się Fobos.- Bierz kogo chcesz ale bez tej blondyny.
- Co? A to niby czemu?- Protestowałem.- I nie mam mowy.
- Słuchaj dziewczyna ma zostać gdzie jest a ty masz to załatwić tak żeby ona nie poszła tam z tobą, rozumiesz.- Fobos twardo stał przy swoim.
- Każesz mi iść na samobójczą misje i stawiasz mi jaszcze warunki?! Nie ma mowy, nie jestem twoim pionkiem którego możesz ustawić gdzie chcesz.- Pięści miałem zaciśnięte, musiałem powstrzymywać się by do nie uderzyć.
- Spokojnie gnojku.- Dejmos staną pomiędzy nami.- Sęk w tym że trochę i jesteś takim pionkiem, tak jak reszta herosów. Są sytuacje w których my, bogowie, nie jesteśmy wstanie osobiście interweniować, przez to musimy działać wykorzystując to tego was. I widzisz jest nam potrzebna wasza dwójka ale do dwóch różnych celów, rozumiesz gnojku.
- Odstawcie mnie z powrotem.- Wycedziłem przez zaciśnięte zęby.
Krajobraz znów zaczął cię rozjaśniać a ja czułem jak bym ponownie spadał, potem już tylko ciemność.
******
Obudziłem się, wyrywając się od razu do przodu, tak jakbym wreszcie ktoś przestał mnie wciskać w materac łózka. Cały byłem zlany potem, a pięści miałem wciąż zaciśnięte. Gdy rozprostowałem palce, wciąż utrzymywały mi się ślady po paznokciach. Siedziałem tak na łóżku myśląc o tym śnie i spotkaniu z synami Aresa. Mógłbym zejść do Hadesu i wykonać te zadanie, pierwszy raz bym tam nie był, ale nie sam i nie bez mądralińskiej. Jesteśmy drużyną, bez niej nie czuję tego, że może mi się to udać. Do tego jeśli Annabeth się o tym dowie to nie ma szans by tu została, ale jeśli jej nie powiem i nagle zniknę....... Bogowie, ona mnie zabije.