środa, 13 sierpnia 2014

One Shot


No więc tak, jest pierwszy one shot ale jednak rozmyśliłam się z poprzedniego pomysłu i  połączyłam go tak jakby z fabułą  serii prowadzonej na tym blogu( akcja toczy się jeszcze przed wakacjami), no ale to będzie w późniejszych rozdziałach. Tak więc w sumie jak dla mnie nie jest to nie typowe no ale mam nadzieje że i tak się wam spodoba.
Ach i jeszcze jedno jeśli macie jakieś życzenia co do one shotów to piszcie pod postami z one shotami( masło maślane wiem wiem). Więc następny będzie o Calypso&Leonie gdyż życzyła sobie tego Aria ^^    
=====================================================================
ONE SHOT
- Nico, łżesz.- Dziewczyna przewróciła oczami.- Czuje twoje emocje więc gadaj co się stało.
 Wszystkie córki Afrodyty są takie same, wszędzie wtykają nosa. Ostatnio już jedna chciała mi pomóc, udowodnić że nie muszę być aspołeczny, i chyba źle to wyszło. Nie rozumiem co je wszystkie ostatnio naszło na altruizm, już chyba wole jak są egoistkami.
- Wiesz co jest nie tak?- Z racji tego że zadałem pytanie retoryczne nie czekałem na odpowiedź.- To że mnie w ogóle nie powinno tu być Piper, więc na razie.
- Oj no daj spokój, przecież sam mówiłeś że wykopali cię z obozu Jupitera.- Córka Afrodyty złapała mnie za ramie.- Mógłbyś się tak nie izolować i po prostu ze mną porozmawiać.
  Zawróciłem się i usiadłem obok dziewczyny. Dostrzegłem na jej twarzy uśmiech triumfu, ukłuło mnie to że dałem jej za wygraną, ale gdybym tego nie zrobił sumienie gryzło by mnie jeszcze bardziej.
- No dobra, niech będzie ale do puki ja nie przerwę ty mi nie przeszkadzasz zadając jakieś pytanie i nikomu o tym nie mówisz.- Piper pokiwała głową i zrobiła na ustach gest zamykani zamka.
*****
   Dwa dni temu wykopano mnie z Obozu Jupitera i nie wiem czemu ale od razu przyleciałem tutaj. W sumie to miałem od razu się stąd wynosić ale jak na złość pojawiłem się niedaleko Jasona, Leona i Calypso. Chciałem ich spławić więc powiedziałem im że jestem tylko po to by powiedzieć o ty co się dzieje u Rzymian, no i powiedzmy że podziałało tyle że i tak raczej musiałem zostać by osobiście przekazać to Chejronowi żeby...<No tak ale za niecałe czterdzieści minut jest obiad a ja nie sądzę że w spotkaniu z Chejronem leży problem.- Pośpieszała mnie Piper. Posłałem jej mordercze spojrzenie by mi nie przerywała.- No dobra, dobra, już jestem cicho, tylko przejdź do sedna>...... No więc tuż po obiedzie, gdy szedłem w stronę sosny Thalii by opuścić obóz, ktoś zatrzymał mnie pociągnięciem za koszulkę.
- I gdzie się znów wybierasz?- Gdy się odwróciłem zobaczyłem niebiesko oką, blond córkę Afrodyty.
- Alaska.- Powiedziałem nieco zdegustowany.
- Nie no ty to naprawdę jesteś miłym chłopakiem.- Powiedziała nie przestając się szeroko szczerzyć.- Jesteś tu zaledwie dwie godziny a już znikasz.
- Niestety to nie miejsce dla mnie.
  Odwróciłem się na pięcie i za czołem iść w stronę sosny. Na moje nieszczęście dziewczyna nie dawała za wygraną i ruszyła za mną. Naprawdę coraz bardziej zaczynam sądzić że córki Afrodyty są tak samo nieznośnie gdy są miłe i gdy są wredne.
-  No tak a jako syn Hadesa na pewno świetnie odnajdujesz się u Rzymian, co?- Spytała ironicznie. Przyśpieszyłem z nadzieją że odpuści,  ale na to się jednak nie zapowiadało.- Bywasz u nich tylko dla tego że jest tam Hazel, od niej się nie izolujesz bo jest twoją siostrą i tak jak ty jest z dwudziestego wieku. Mówisz że tu nie pasujesz ale to nieprawda pasujesz jak każdy inny.
  Przystanąłem i odwróciłem się w jej stronę, tak by patrzeć jej w oczy. Byłem zły, i to malowało mi się na twarzy. Denerwowało mnie to że miała czelność tak po prostu sobie przyjść i mówić mi z czym niby mam problem.
- O co ci niby chodzi i po co się w ogóle wtrącasz.- Warknąłem, no dobra może byłem nie miły, ale na swoje usprawiedliwienie powiem że mnie zdenerwowała.  
- O nic, tylko o to że mógł byś od wszystkich nie uciekać, i to szczególnie gdy ktoś chce się zaakceptować.- Zaczęła odchodzić, więc niby wygrałam.
  Gdy tak patrzyłem jak idzie w stronę obozu zaczęło mnie kłuć sumienie. Poczucie winy nie pozwalało mi tak tego zostawić, więc tym razem to ja za nią pobiegłem.
- No dobra przepraszam.- Spojrzała na mnie kątem oka i lekko się uśmiechnęła.- Niech ci będzie zostanę tu jakiś czas.
- Nie chodzi mi o to ile tu zostaniesz tylko o to że masz tu przyjaciół.
  Zmarszczyłem brwi ale jednak wolałem odwrócić od niej wzrok, nie czułem potrzeby by mi to tłumaczyła, chyba i tak bym tego nie zrozumiał. Jest dziwna, i to wszystko, znaczy to co mówiła było nie logiczne i bezsensu. Nie miałem pojęcia o co jej chodzi i żałowałem że jednak nie postanowiłem się stąd ulotnić.
- No dobra powiedz mi tylko gdzie idziemy? Bo raczej nie pozwolisz mi iść do trzynastki.- Spytałem z nadzieją że jednak uda mi się wymknąć z tego wariatkowa.
- No jasne że możesz iść do swojej czarnej chaty psychopaty, gdy ja chcę cię uczłowieczyć.- Po jej słowach opadła mi szczęka, "czarnej chaty psychopaty" to jest obraźliwa przesada. Zacząłem się czuć jak na na jakiś obowiązkowych zajęciach więc wolałem je odbębnić bez zbędnych pytań. Szliśmy w ciszy, znaczy ja się nie odzywałem tylko potakiwałem gdy ona coś tam mówiła do puki się nie zatrzymaliśmy.
- Chwileczkę jesteśmy pod trzynastką.- Zdziwiłem się po czym dodałem z nadzieją.- Koniec mojego uczłowieczania.
- Nie, ale wchodzisz tam przebierasz się w szorty, obozową koszulkę i idziemy pograć z innymi w kosza.- Łypnąłem na nią spode łba, wcale mi się to nie podobało.- Już ruchy, ruchy, masz pięć minut i jeśli przez ten czas nie wyjdziesz to ja tam wejdę i cię wyciągnąłem.
 Odwróciłem się ruszając w stronę drzwi od mojego domku. Choć była dopiero piętnasta a na zewnątrz było słonecznie jednak u mnie w domku już tak nie było. Promienie słoneczne miały problem z przebiciem się przez brudne szyby, w powietrzu unosił się zapach stęchlizny i kurzu który wszystko pokrywał....< Nico, première fuj, deuxième wiem jak jest u ciebie więc idź dalej.- Po raz drugi mi przerwał, ale tym razem nie dziwiłem się Piper, trochę mnie poniosło.>..... No więc wyszedłem z trzynastki przebrany tak jak mi kazała Alaska, która stała przed domkiem i się uśmiechała. Nie zdążyłem nawet dojść do niej jak ona ruszyła w stronę kosza gdzie stało pare osób.
- Zobaczymy Glonomóżdżku.- Mówiła Annabeth z szerokim uśmiechem.- Pamiętaj że cię kryję więc nie masz żadnych szans kochanie.
- Och tak? Jesteś tego tak pewna? Bo mi się wydaje że to również działa w drugą stronę, a więc zmiażdżymy was.- Odparował Percy.
- Na bogów, nie, to był zły pomysł.- Podsumował Leo, który w tym samym momencie nas zauważył.- O i mamy kolejnych graczy, no czyli cztery na cztery, Nico do nas a Alaska do dziewczyn.
- Chłopacy na dziewczyny?- Gdy spojrzałem na żeńską drużynę która dosyłała mi wtedy mordercze spojrzenia ujrzałem śmierć, no ale uchronił mnie od niej Leo który krzykną że zaczynamy.
  Percy i Annabeth stanęli na przeciwko siebie przygotowując się do rzutu sędziowskiego który miał wykonać Leo. Cała reszta ustawiła się w kole środkowym.
- Przegrasz Mądralińska.- Annabeth na te słowa posłałam całusa swojemu chłopakowi.
 Gra się zaczęła a ja no cóż trochę zajęło mi zanim się wdrożyłem, coś mi się wydaje że wyglądałem jak ostatnia życiowa niedorajda. Na bogów to była katorga! Ja nigdy nie grałem w kosza, i nadal nie wiem jak się w to gra. Umowa była taka że nie korzystamy z tego co nam może ułatwić zdobycie punku i mówię tu o na przykład umiejętności latania Jasona, no i tak było na początku. Dziewczyny szybko zaczęły nas gromić aż w końcu ich przewaga wynosiła dwadzieścia cztery do sześciu, tak to było jeszcze bardziej poniżające. Były zaskakująco zgrane, i wyprowadzały kolejną akcję Calypso wykonała podanie do Annabeth której na drodze staną Percy, ale zamiast próbować zabrać jej piłkę chwycił ją w pasie niosąc pod ich kosz i karząc oddać piłkę. Oczywiste że dziewczyna się nie zgodziła więc spotkała ją okrutna kara w postaci łaskotek, w wyniku tych działań przegrywaliśmy już tylko szesnastoma punktami.  No i wtedy zaczęło się robić ciekawiej bo przestały obowiązywać już jakiekolwiek zasady, Jason podlatywał do kosza ja znajdowałem się przednim za pomocą cienia i coraz ktoś się na kogoś rzucał lub po prostu biegł z piłką nie kozłując. Przestaliśmy grać jakąś godzinę przed kolacją.
- I kto wygrał?- Percy staną cały spocony przed swoją dziewczyną posyłając jej łobuzerski uśmiech, na co Annabeth odpowiedziała tym samym wyrazem twarzy.
- Na pewno nie wy!- Zaprotestowała córka Ateny.
- Uznajmy że był remis i więcej nie gracie przeciwko sobie.- Wtrącił się Jason.- Za bardzo wciąga was ta rywalizacja.
  Jak już mówiłem mieliśmy godzinę do kolacji a wszyscy byliśmy lepcy od potu. Wziąłem prysznic, przebrałem się w swoje normalne ubrania i  wyszedłem w kierunku jadalni. Obozowicze powoli się już schodzi, a ja sobie pomyślałem że może dobrze że nie prysnąłem od tej wariatki, no i że Alaska chyba nie jest wariatką.
  Przy stole oczywiście siedziałem sam z racji tego że nie mam tu rodzeństwa. Gdy już zjadłem chciałem udać się do do trzynastki ale ponownie złapaniem za koszulkę zatrzymała mnie córka Afrodyty.
- No i gdzie się znów wybierasz?- Odwracając się się ujrzałem to samo co pere godzin wcześniej, szeroko uśmiechniętą blondynkę. Różnica tylko taka że tym razem odwzajemniłem uśmiech.
- Chyba do siebie.- Powiedziałem łagodnie.
- Ooo nie, jeszcze ognisko.- Złapała mnie za ramie i pociągnęła za sobą.
- Naprawdę?- Przewróciłem oczami.
- Tak i to nie jest propozycja nie masz wyjścia masz tu z nami siedzieć i dobrze się bawić.- Pogroziła mi palcem lewej ręki którym następnie wskazała miejsce, siedzieli już tam nasi przyjaciele z którymi graliśmy wcześniej w kosza.
 No dobra przyznam że nie było aż tak źle, zaczynam się do nich przekonywać. Ale i tak było mi już ich za wiele, i miałem ochotę być teraz gdzieś gdzie jest ciszej. Więc gdy wszyscy słuchali żartów Leo  wymknąłem się by przejść się nad jezioro. Gdy już tam doszedłem usiadłem na końcu pomostu i wpatrywałem się w światła które paliły się w Nowej Grecji.
- I jak?- Alaska usiadła koło mnie czekając na odpowiedź.
- Nie było aż tak źle.- No cóż nie mogłem powiedzieć że w sumie to dobrze się bawiłem i że miała rację.
- Mówiłam że nie musisz być taki aspołeczny.- Patrzyłem się na nią gdy to mówiła, ona jedna spoglądała w dal.
  Spędziłem z nią pół dnia, zwróciłem uwagę na to że jest ładna, że ma ładne niebieskie oczy, długie, proste blond włosy. Ale nie zwróciłem uwagi na to że czułem się przy niej swobodnie, tak jak czuje się przy Hazel, tyle że Alaska nie jest moją siostrą. I ….. < Zawahałem się nie wiedząc czy mam kontynuonać, ale Piper nie pozwoliła mi nie dokończyć tej historii.- Nico! Nie przestawaj w tym momencie, mów co było dolej.- Córka Afrodyty spojrzała na zegarek.- Za dziesięć minut jest obiad, wytrwałam trzydzieści minut, wysłuchując jak mówiłeś o grze w kosza i ognisku gdzie siedziałam obok ciebie, tylko po to by dojść do tego momentu, a więc na bogów kontynuuj.- No raczej ma racje znów mnie poniosło.>..... I zrobiłem coś czego od razu pożałowałem. Gdy spostrzegła że się na nią patrzę zwróciła swoją twarz w moim kierunku a ja ją pocałowałem. Była oszołomiona, a ja od razu spuściłem głowę wiedząc co zrobiłem.
- Alaska..- Chciałem przynajmniej spróbować to jakoś naprawić.-... naprawdę jesteś dla mnie kimś wyjątkowym.
- Ale nie jestem wystarczająco wyjątkowa.- Wzięła głęboki wdech po czym wypuściła powietrze z płuc i wstała.
- Przepraszam.- Powiedziałem gdy odchodziła.
     *****
 Zamilkłem, Piper również nic nie przychodziło do głowy bo też siedziała cicho patrząc przed siebie. Wszystko zepsułem bo dałem jej nadzieje i od razu jej ją zabrałem.
- Ty łajdaku.- Powiedział to współczującym tonem, córka Afrodyty objęła mnie ramieniem.- Złamałeś serce mojej siostrze.
 I właśnie dla tego wole być aspołeczny, gdy jestem sam martwię się o siebie, i nie krzywdzę innych.......
=====================================================================
 première- po pierwsze
deuxième- po drugie

7 komentarzy:

  1. Naprawdę fajne :)
    Trochę mnie taki Nico zaskoczył, ale bardzo pozytywnie :)
    Czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne :-)
    Sweet, że to będzie część historii.
    Uuuu, Caleo, dla mnie?
    Superaśnie, chcę wiedzieć co robią w tym bunkrze. XD
    Pozdrawiam Aria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem czy opiszę co robią w bunkrze ale Caleo bedzię i mam nadzieje że będzie słodko ^.^

      Usuń
  3. Patrząc po poziomie tego one-shota do,którego na pewno będę wracać :D Bo jest super. Taki piękny :D Na pewno przeczytam go jeszcze raz xD No i czekam na rozdziała.
    Jak byś miała kiedyś czas to pisz więcej one-shootów o Niku (czy jak to się odmienia) Bo naprawdę ładnie Ci to wychodzi. I chętnie przeczytam coś jeszcze.
    Pozdrawia Cherry xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :* i o Nicu będzie więcej tylko poproszę więcej konkretów co do tego One shota ^.^

      Usuń
  4. OH MY GOD!!!
    Z całego bloga zdążyłam przeczytać tylko tego jednego one shota (na razie, bo zamierzam wszystko nadrobić) i w każdym razie jest przecudowny. No boski, po prostu *.* Serio, powinnaś więcej pisać o Nico, bo Ci to bardzo dobrze wychodzi. A naprawdę jest niewiele osób, które umieją dobrze oddać jego charakter. Ja na przykład do takich nie należę XD No w każdym razie życzę dużo weny i zabieram się za czytanie reszty.
    Adżes :*
    PS U mnie nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :* będzie więcej one shotów z Nico.
      I tak tak czytał już nowy rozdział ale nie miałam jeszcze jak z komentować XD

      Usuń