czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 4

Rozdział 4
Frank
   Odkąd wyszedłem ze świątyni ojca czułem czyjąś obecność. Mijając  pozostałe budowle sakralne byłem w pełni gotów do... w sumie to do czego? Chyba popadam w paranoje, od trzech dni chodzę spięty bo prześladuje mnie uczucie jakby ktoś ciągle mnie obserwował. Ale jeśli Reyna chce się spotkać w świątyni swojej matki tak rano by móc porozmawiać przed tym jak obozowicze wstaną to może jednak że się nie mylę. Usłyszałem odgłos walki, przystanąłem na chwile lecz zaraz ruszyłem biegiem w stronę miejsca gdzie umówiłem się z przyjaciółką. Przed wejściem napiąłem łuk i powoli wszedłem do świątyni. Zobaczyłem dwie osoby, Reyne walczącą z w pełni uzbrojonym facetem który właśnie zablokował jej cios a następnie wyprowadził swój rozcinając jej nogę. Bez wahania wypuściłem strzałę by pomóc w walce córce Bellony. Niestety jej przeciwnik się uchylił i jedynie zarysowałem mu hełm, ale ten strzał na chwile zdezorientował naszego przeciwnika przez co Reyna zyskała przewagę i mogła wyprowadzić atak. Natychmiast wymierzyłem w niego jeszcze raz, niestety był zdecydowanie za szybki, unikną ciosu córki Bellony chwytając ją za ramie i używając jako tarczy. Strzała przebiła jej prawe ramie, napastnik odepchną ją rzucając się do ucieczki.
- Goń go!- Krzyczała do mnie Reyna.
 Zrobiłem jak kazała, zostawiłem ją ranną w świątyni ruszając zanim przybierając przy tym postać wilka. Jako zwierze byłem od niego szybszy więc to była tylko kwestia czasu jak znalazłem się tuż zanim, był jednak sprytniejszy niż mi się wydawało, raptownie odwrócił się zwalniając przy tym, przebiegłem obok niego tak że on mógł wbić mi sztylet w udo. Skręcił za świątynie Neptuna, wbiegłem za nim ale jego nie było. Tak jakby się rozpłyną, zmieniłem swoją postać na normalną, i zacząłem się rozglądać ale to było bez sensu, szczególnie z ranną nogą. Wróciłem tam gdzie zostawiłem Reyne, siedziałam trzymając się lewą ręką za miejsce gdzie tkwiła strzała, ramie miała już całe we krwi, z jej udem również nie były dobrze.
- Frank cholera nie złapałeś go?!- Próbowała krzyczeć ale widać że jest co raz słabsza, i do tego strasznie blada.
- Nie.- Powiedziałem spokojnie podchodząc do niej.- To było dziwne, on po prostu się rozpłyną ale potem ci to wyjaśnię, co?
  Już nie odpowiedziała, kiwnęła tylko słabo głową na zgodę. Usłyszałem kroki więc szybko się od wróciłem w obawie że wrócił tam ten wojownik. Na szczęście to był tylko jeden z obozowiczy.
- Co się stało?- Gdy zobaczył Reyne podbiegł do nas, kładąc dłoń na zdrowym ramieniu dziewczyny.
- Nie co, tylko biegnij po medyka!- Wydałem polecenie.- Pośpiesz się!
  Wybiegł ze świątyni w poszukiwaniu kogoś od Apolla, to może być trudne ze względu na... właśnie coś do mnie dotarło.
- Reyna?- Spytałem się, by zwrócić jej uwagę.- Kto to był?
- Nie wiem.- Pokręciła głową, tym razem na jej twarzy oprócz bólu malowała się nie pewność.- Może to był nowicjusz.....
- Miał cztery kreski i znak Merkurego, poza tym jest piąta rano.
- Czyli raczej nie poszedł po pomoc.- Powiedziała, nieudolnie próbując się podnieść.- Musimy stąd znikać.
- Nie dam rady się w nic zmienić.
- Czyli musimy dojść do koszar, jeśli mi pomożesz to dam radę.- Złamała strzałę wbitą w ramie  krzywiąc się przez to z bólu.
- Nie mamy szans, jest ich tu więcej.- Słysząc to posłała mi pytającą minę, więc jej wytłumaczyłem.- To na pewno nie był ten który z tobą walczył, nie zrzucił by z siebie tak szybko zbroi, a zresztą gdy tu szedłem wydawało mi się że ktoś mnie śledzi.
- Czyli co najmniej dwóch, a my nie damy rady biec.- Przerwała.- Przynajmniej ja nie dam rady ty …..
- Zły pomysł.- Pokręciłem głową.- Ale na pewno musimy stąd znikać a ja mam lepszy pomysł.
  Wstałem odczuwając ból w udzie przez co lekko się skrzywiłem, potem pomogłem Reynie która wsparła się o mnie zdrowym ramieniem. Powili wyszliśmy ze świątyni Bellony dokładnie się rozglądając wcześniej czy na pewno nikogo nie ma. Na szczęście świątynia Plutona była blisko a tam właśnie musieliśmy się udać, to najlepsze z rozwiązań jakie przyszło mi do głowy. Przybyliśmy jak najszybciej dzielącą nas drogę do celu. Gdy już doszliśmy posadziłem Reyne na podłodze za ołtarzem tak by nie było jej widać na pierwszy rzut oka.
- Okej.- Powiedziałem próbując złapać oddech, jak mogłem złapać zadyszki po tak krótkim dystansie.- To jest jedyna szansa by uratować kogo kogokolwiek, więc masz tu zostać i czekać.
- Co? Czekać na co?- Zaprotestowała.
- Wydaje mi się że to Oktawian po prostu chce nas sprzątnąć, więc zrobi to nawet jeśli dziś z tego wyjdziemy, a on pozbędzie się każdego kto się sprzeciwi. Więc musisz wytrzymać tu do siódmej bo codziennie o tej porze jest tu Hazel. Powiesz jej o tym i jeszcze to by łyknęła wszystko co będą jej w mawiać, musi dobrze do rozegrać i najlepiej niech skontaktuje się z obozem Herosów by pomogli.
 Już nie protestowała, wyszedłem ze świątyni i kuśtykając skierowałem się z powrotem w miejsce gdzie  jeszcze przed chwilą walczyłem razem z Reyną. Było pusto ale i tak przekraczałem próg z napiętym łukiem. Gdy już upewniłem się że nikogo tu nie ma wyszedłem i udałem się w kierunku Rzymu. Tym razem nie czułem niczyjej obecności. Niestety myliłem się, a gdy się zorientowałem nie miałem już nawet czasu się odwrócić, poczułem tylko przeszywający ból przechodzący przez głowę.

 

4 komentarze:

  1. Czytałam wcześniej ,ale komentuje niestety z opóźnieniem.
    Rozdział genialny .

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak xD Rozdział super. Naprawdę robi się gorąco xD I ta końcówka xD Nie wolno zostawiać biednego ludu w takim momencie xD I tak z początku myślałam,że Reyna umrze xD Także narobiłaś mi tu trochę strachu xD (Bo szkoda by było by ktoś umierał xD) Więc tak xD Czekam na next xD
    Pozdrawia Cherry xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentuje dopiero teraz, bo mówię o wszystkich dotychczasowych rozdziałach:
    Są świetne! Po prostu boskie! :)
    Tylko czasem zjadasz jakieś końcówki, ale może się to zdarzyć jak się szybko pisze.
    Trzymaj tak tak dalej! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dasz kiedyś perspektywę Reyny?
    Byłoby fajnie bo ją lubię, a mnie właśnie brakuje jej wątku w książce.

    Rozdział ogółem ciekawy. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń