poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 5

Rozdział 5
Co do pytania czy pojawi się perspektywa Reyny, z przykrością informuje że może nie być już na to czasu, iż gdyż nie jest pewne czy ta bohaterka nie pożegna się ze swoim fikcyjnym życiem ^^ błahahah^^
A co to rozdziałów to patrząc tak na nie, no cóż powiem bez nie owijając w bawełne, dupy nie urywa D: więc postanowiłam bardziej się przyłożyć i dodawać więcej jakiś wątków pobocznych by było to bardziej ciekawe, no nie obiecuje że znajdą się one w każdym rozdziale ale na pewno postaram się je urozmaicić.
No i to chyba tyle z tego co miałam do powiedzenia ^^
===================================================================
Cezar
- Obecnie nie mamy w Rzymie żadnego z naszych dotychczasowych pretorów.- Stojący przede mną Gerald pokiwał twierdząco głową.
- Tak, rano Franka już nie było, a Reyne znaleziono ranną w świątyni Plutona. Nie powiedziała niczego na temat tego co stało się przed paroma godzinami, a teraz jej również już nie ma.- Przerwał jakby się wahał czy mówić dalej- Co teraz zamierzasz?
 Dwa wolne miejsca i jeden kandydat, Oktawian. Tylko co zrobić by te drugie nie wpadło w nie powołane ręce? Tego jeszcze nie wymyśliłem, ale przecież nie powiem mu że mój plan ma drobny szkopuł. Chyba będę po prostu liczyć na to że rozwiązanie natknie się po drodze.
- Oktawian zostanie pretorem.- Powiedziałem nie przeciągając.
- Świetnie to wiem, tylko dlaczego nie ty?
- Bo tak jest bezpieczniej. Nie sądzę by wszyscy się podporządkowali, ktoś będzie węszyć, a jakie kolwiek teorie spiskowe mu przyjdą do głowy będą bazować na obecnym pretorze czyli na Oktawianie.- Na twarzy mojego wspólnika zaczął malować się lekki uśmiech.- Dlatego właśnie my będziemy trzymać się od tego w odpowiednich odstępach, szczególnie ty, ja jako bliski przyjaciel nowego pretora będę mógł być na tyle blisko by nim kontrolować.
- Wspomniałeś o kimś, miałeś na myśli Hazel?- Gerald usiadł na ziemi opierając się plecami o kamienny stół. Pokiwałem twierdząco głową, nie wiedząc tak naprawdę co i z tym fantem zrobić.- a ten Grek, Rzymianin czy kim tam wreszcie jest? Nie sądzisz że i on mógłby węszyć? Wydaje mi się że po to przyjechał.
- Jaki Grek?- Zapytałem zaciekawiony nowiną.
- Jason.- Przez chwile nic nie odpowiadałem więc Gerald uznał że nie wiem o kim mowa, jakby ta historia została zapomniana.- Syn Jupitera, dawny pretor, po wygranym starciu z Gają przeniósł się do Obozu Herosów dla Greczynki, córki Afrodyty która również była wymieniona w przepowiedni siedmiorga.
- Tak, tak, ciężko nie znać historii o siódemce.- Nie przerwałem mu bo lubię to jak pełne ma informacje o tych którzy nie są jego sprzymierzeńcami, jako syn Merkurego jest świetnym szpiegiem, wie wszystko co się dzieje na terenie Nowego Rzymu i nie tylko. Dlatego z nim współpracuje, nie wymienił imienia dziewczyny ale jestem pewny że je zna, wie jakie umiejętności odziedziczyła po matce, to jakie ma słabości i czego dokonała jako heros. Potrafił by powiedzieć to wszystko nie tylko o niej, zna historie wszystkich najważniejszych herosów, więc dzięki jego zeznaniom łatwiej będzie mi określić to jak się zachowają i jakie decyzje podejmą.- A co do niego to pewnie się nie mylisz, i do niej też nie, ale lepiej by myśleli że my się mylimy. Niech myślą że jesteśmy ich przyjaciółmi, dowiedz się w co wieżą i wież w to samo.
 Gerald pokiwał głową, spojrzał na zegarek, wstał udając się w stronę wyjścia z podziemi świątyni Ceres, mojej matki. Większość Rzymian nawet nie wie że takowy system istnieje, a można dostać się nim prawie w każde miejsce w obozie. Teraz gdy te tunele zostały raczej zapomniany jest to utrudnione przez brak planów, bez mapy udało mi się jedynie przejść ich lewe skrzydło które prowadziło do koszar. Jeśli mój plan ma się powieść muszę rozszyfrować ścieżki prawej strony która teoretycznie powinna prowadzić pod Nowy Rzym. Nie prowadzi mnie przez tą ciemność wyłącznie zdeterminowanie do stuprocentowej perfekcji swojego planu lecz też ciekawość.
*****
Trzy miesiące temu, w bibliotece natknąłem się na wzmiankę o podziemnym Rzymie w jednej ze starszych ksiąg. Wyrwałem stronę na której pisało coś o tych tunelach i zacząłem szukać czegoś więcej ale niczego więcej nie było. Przez dwa tygodnie wstawałem wraz ze słońcem by móc godzinami szukać wejścia do podziemi. Przeszukałem każdą świątynie, centymetr po centymetrze, sprawdziłem każdą kafelkę, każdą pochodnię. Chodziłem wokół nich, wypatrując czegokolwiek, wiedziałem że wejść jest więcej jeśli mają łączyć cały obóz, czyli gdzieś musi być więcej informacji, a tego mógł dowiedzieć się tylko Gerald.
- Hm, a więc tunele, tak?- Syn Merkurego wpatrywał się w kartkę która zawierała informacje składającą się z trzech zdań i obrazku przedstawiającego podziemną świątynie.- To przedstawia świątynie Jupitera no nie, znaczy się że jest kopią, więc wydaje mi się że najlogiczniej było by skupić poszukiwania w tam tym miejscu.
 ''On chyba ze mnie kpi'' pomyślałem, jeśli sądzi że na to  nie wpadłem, to albo on jest idiotą albo mnie uważa za idiotę. Byłem bystrzejszy i tą opcje nawet wykluczyłem.
- Tak ale jeśli o tych tunelach jest tylko wzmianka w postaci trzech zdań, w których nie jest zawarte nic sensownego co mówiło by o wejściu do nich to raczej na zdjęciu nie jest przedstawiona podpowiedź tylko coś co ma zmylać.- Gerald przyjrzał się uważnie obrazkowi.- A co do kopi, to sądzę że jest na odwrót, te świątynie raczej są kopiami tego co jest pod ziemią, jeśli budujesz dom który w planie ma również piwnicę, zaczniesz jego budowę właśnie od piwnicy na której postawisz dom. Na odwrót jest to niemożliwe, i dla tego właśnie jesteś mi potrzebny, jeśli Obóz Jupitera jest kopią tego co znajduje się pod ziemią musi być o tym więcej informacji.
- Rozumiem, jeśli takowe gdzieś się znajdują dam ci je, ale jeśli to tylko jakieś bzdury to wybacz mi przyjacielu ale nawet sam Merkury ich ci nie wykradnie.- Gerald wstał z ławki i oddał mi kartkę.- Zapewne wolałbyś bym od razu zabrał się za to.- Pokiwałem twierdząco głową, a on odwrócił się i zaczął odchodzić.- Tak jak sądziłem, do zobaczenia Cezarze!
  Wyprostowałem się i zamknąłem oczy. Zacząłem myśleć tylko o oddychaniu, wdech i wydech. Ludzie nie potrafią się kompletnie się wyłączyć, więc skupiłem się na tym by móc oczyścić umysł. Zatrzymać nawałnicę myśli która przetaczała się przez mój umysł. Byłem zmęczony brakiem spokoju, ciągły chaos który wytwarzam wokół siebie przez nieustającą chęć tego czego nie mam, chęć dosięgnięcia tego co jest nie do osiągnięcia, chęć udowodnienia że jeśli nie potrafię dostać tego czego chcę to potrafię samemu to stworzyć. To co mnie zmusza do tej walki to ambicja której kres wyznacza odwaga jej zaś kresem jest determinacja, a jej pokłady każdy ma inne i może są one zależne od naszego charakteru, a może od sytuacji w której się znaleźliśmy, od tego jakich ludzi spotkaliśmy i czego się od nich nauczyliśmy. Każdy musi się jakoś określi lub przepaść gdzieś w cieniu, ale ja nie zamierzam tak łatwo dać o sobie zapomnieć.
  Otworzyłem oczy i przez chwile jeszcze tak siedziałem na ławce i patrzyłem w dal skupiając się na wybranym punktem. Gdy byłem już gotowy wstałem i udałem się ponownie do biblioteki by tam ponownie przejrzeć stare księgi dotyczące początków Nowego Rzymu i te które mówiły o dawnym Rzymie. Nic, wciąż nic, zwykła strata czasu a do tego nie wywiązanie się z obowiązków które zostały mi powierzone. Wróciłem do koszar by odpocząć, była pora kolacji więc były opustoszałe wszyscy legioniści właśnie biesiadowali. Położyłem się na swoim łóżku, zasnąłem gdy tylko zamknąłem oczy.        
  Obudziłem się wraz z pierwszymi promieniami słońca i jak zwykle udałem się w stronę świątyń, które znam już chyba lepiej niż którykolwiek Rzymianin. Na nowo zacząłem wszystko sprawdzać, i robiłem to samo dzień w dzień jeszcze przez cztery dni. Nie znalazłem tego przeklętego wejścia, uprzedził mnie Gerald, tego ranka przyszedł przede mną i czekał na mnie przed pierwszą ze świątyń jaką odwiedzałem, świątynia Ceres.
- Miałeś racje.- Powiedział na powitanie i podał mi zwinięty papier.- Plany.
 Uśmiechnąłem się, wziąłem je i rozwinąłem. Były tam rozrysowane wszystkie świątynie tyle że w innej kolejności. Wróciliśmy do wejścia na teren sakralny, bo jeśli one są pod sobą to znaczy że są tylko wymieszane. Na planach był już zaznaczony X, jak się domyślałem zrobił go Gerald.
- Jeśli się nie mylę to znaczek stoi na świątyni Plutona.- Uśmiechnąłem się szerzej i zwróciłem się do swojego przyjaciela.- Jak zwykle miałem racje Geraldzie.
- Ja ją też miałem tym razem Cezarze.- Posłałem mu nieme pytanie.- Jak widzisz świątynie są trochę po przestawiane, a ta pod Plutonem to świątynia Jupitera, przyjacielu. I już wiem jak tam wejść.
  Blat ołtarza w świątyni Plutona można było przesunąć, a pod tą kamiennął pokrywą znajdowała się dźwignia. Niemożliwym jest to by wiedzieć wszystko i być o krok przed wszystkimi, dlatego odnalezienie tego równało się odnalezienie przysłowiowej igły w stogu siana. Po pociągnięciu za wajchę płyty za ołtarzem się rozsunęły ukazując schody prowadzące do podziemi. Gerald zasuną blat po czym wziął do ręki jedną z zaczepionych na ścianie pochodni. Zaczęliśmy schodzić w dół wcześniej zasuwając za sobą wejście do tuneli, na szczęście konstruktory pomyśleli również o dźwigni wewnątrz.  Schody nie były aż tak długie jak się spodziewałem, prowadziły może piętnaście metrów w głąb ziemi, ale ściany po bokach skończyły się po jakiś pięciu metrach. W dół  prowadziły już same kamienne stopnie. Syn Merkurego zapalił dwa paleniska które były po bokach, wraz z nimi zapłonęły wszystkie pochodnie na ścianach. Cała świątynia Jupitera- cała reszta pomieszczeń które były w miarę dobrej kondycji- została oświetlona, była identyczna do tej którą wszyscy legioniści znają ale jednak robiła większe wrażenie bo wyglądała tak jak by była tu od tysiąca lat. Zaszliśmy na dół i udaliśmy się do pozostałych świątyń.
*****
  Od tego momentu każdego ranka przez trzy miesiące samotnie zagłębiałem się w te tunele i je oświetlałem, tak by móc z łatwością się po nich poruszać. We wszystkich tych w których nie przeszłem panuje ciemność więc to raczej normalność że towarzyszy mi strach, ale każdego dnia stawiałem pewniejsze kroki które szybciej prowadzą mnie do celu. Nie oznacz to że gdy teraz przemierzałem przez te nie odkryte jestem całkiem spokojny, nie, i właśnie dlatego muszę teraz o czymś myśleć by tak naprawdę nie zwariować.  
Hazel
  Musiałam uciec choć na chwilę od tego wszystkiego, by móc spokojnie pomyśleć, a będę mogła to zrobić wyłącznie w świątyni mojego ojca. Gdy przekroczyłam próg zobaczyłam Geralda, syna Merkurego, który stał przy ołtarzu.
- Ymm co ty tu robisz.- Chłopach szybko się odwrócił w moją stronę.
- Hej..- No tak jak widać jest bardziej uprzejmy niż ja i się chociaż przywitał.- Pomyślałem że cie tu znajdę, a chcę porozmawiać.
- Ze mną?- Spytałam zdziwiona podchodząc do niego bliżej. Nie było mi dane jak na razie poznać go bliżej, zdarzyło mi się jedynie zamienić z nim parę słów i nic więcej, choć chodzi mi o nim coś więcej po głowie, tylko co? Ale i tak nie rozumiem dlaczego teraz ma mnie niby szukać.- Mów.
- Byłaś, znaczy jesteś dziewczyną Franka i naprawdę wierzysz w to że zdezerterował?- Mówił jakby lekko speszony, choć może przyciszył głos by nikt inny oprócz nas nie słyszał tej rozmowy.
- Tak.- Nie mogę zaufać pierwszej lepszej osobie, znam go tak samo jak większość legionistów, dla tego mówiłam teraz ostrym tonem.- Byłam jego dziewczyna, on i Reyna nie wytrzymali tej presji, tego że mieli kłopoty.
- No a to w jakim stanie była dzisiaj?- Naciskał by wywrzeć na mnie zmianę zdania.
- Cóż sam wiesz jaki panuje nastrój wśród legionistów, pewnie któryś ich zaatakował.- Gerald uniósł jedną brew w niedowierzaniu.- A oni byli na tyle wystraszeni że jak tchórze uciekali nie patrząc na siebie nawzajem.
- Nie wierzę w to! Fran był moim przyjacielem i albo mocno się co do ciebie pomylił albo tylko udajesz- Hy teraz już krzyczał czyli teoretycznie mógł go usłyszeć każdy kto przeszedł, co mogło przysporzyć mu ogromnych kłopotów. Ale teraz już wiem kto mi o nim opowiadał, Frank. Zaczęłam się bić z myślami czy zaufać synowi Merkurego, chciałam twardo trzymać się tego co powiedziałam ale niestety dostrzegł moją niepewność.- Czyli tylko grasz, radzę ci uważać bo za słabo ci to wychodzi, jeśli Oktawian to wywęszy skończysz jak oni, musimy porozmawiać.- Odwrócił się usiadł za ołtarzem, tam gdzie znalazłam Reyne. Ruszyłam za nim i przysiadłam się do niego. Ma racje zbyt łatwo mnie podejść, może aż za ostrą mam wersję co do tej sytuacji.
- O co chodzi?- Spytałam bez ogółów, naprawdę dziś jest już wszystkiego za wiele.
- Co zamierzasz zrobić?- Patrzył na mnie oczekując odpowiedzi której nie miałam. Wpadłam z tym że nie wieżę w swoją wersję wydarzeń i co? Mam teraz tak wszystko mu powiedzieć, nawet jeśli to sama jeszcze nie wiem co mam zrobić.
- Nie wiem, nic z tym nie zrobię, nie mogę nic zrobić.- Starałam się być bardziej naturalna niż przed chwilą, Gerald przyglądał mi się przez chwilę więc chyba udało mi się go zmylić.
- No może masz racje, ale ja mam większe możliwości, dowiem się co się z nimi stało i gdzie są wtedy przyjdę do ciebie.
  Syn Merkurego wstał zostawiając mnie samą.  Również postawiłam się na równe nogi ale wszystko docierało do mnie z opóźnieniem, Gerald być może powiedział jeszcze coś na odchodne ale czułam się tak jakbym w uszach miała watę, słyszałam tylko dudnienie mojego serca. Biło jak szalone, tak jakby chciało się wyrwać z mojej piersi, i od czuwało to również całe moje ciało, trzęsłam się. Musiałam oprzeć się o ołtarz mojego ojca by móc stać prosto. Wzięłam parę głębszych wdechów by się uspokoić, zajęło mi to dłuższą chwilę. Gdy już się uspokoiłam postanowiłam udać się do koszar,  lepiej bym usunęła się z pola widzenia większości do puki nie poukładam sobie tego wszystkiego.

1 komentarz:

  1. Ja szybko ,bo naprawdę ostatnio mam napięty grafik .
    Rozdział fajny .

    OdpowiedzUsuń