niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział 10

Rozdział 10
Piper
  Usiadłam na plaży, skąd zawsze wykonywałam iryformy do Hazel. Było już późno, ale ostatnimi czasy coraz częściej rozmawiałyśmy po północy, bo tylko wtedy miałyśmy do tego okazję. Wymówiłam regułkę prosząca boginię Iris, o połączenie z córką Plutona i po chwili ją widziałam. Dziewczyna z dnia na dzień wyglądała gorzej. Włosy miała upięte do tyłu przez co na odsłoniętej twarzy dało się dokładnie zobaczyć potworne zmęczenie, tak jakby nie zmrużyła oka przez  kilka dni. Niezważająca na obraz, zadałam głupie pytanie:
- Jak się masz?
- A jak myślisz, Piper.- To była oczywista odpowiedz której się spodziewałam.
- Wiem.- Powiedziałam cicho.- Czyli bez zmian w Rzymie?
- Niestety zmiany są, tylko chyba na gorszę.- Powiedziała, nie uspakajając mnie.- Dziś były zwołane obrady, no wiesz trzeba było coś zrobić z tym brakiem pretorów.
- Czyli Oktawian jest nowym.....
- Tak.- Przerwała mi. To był pewniak, kto inny mógłby nim zostać.- Nie pokoi mnie to. Uznając że w Rzymie obecnie jest stan wyjątkowy wystarczy nam jeden pretor, Oktawian i pontyfix, Jason.
- Czyli wszystko jest tak jak przewidywałyśmy.- Powiedziałam, po czym dodałam cicho.- Wszystko zgodnie z planem.
- Tylko gdzie w nim jest Jason? Choć..- Przerwała, jakby się wahała czy powiedzieć mi co ją trapi.
- Choć co? Hazel mów.- Rozkazałam, po czym dziewczyna wzięła głęboki wdech i wyrzuciła to z siebie.
- Znam Jasona i niczego nie sugeruje, ale ostatnio pojawia się tylko w towarzystwie Oktawiana lub Cezara, te ich narady i tak dalej.
 Cokolwiek kombinuje, robi to by pomóc Rzymowi, jestem tego pewna, tylko obawiam się by nic mu się nie stało. Patrzyłam się na Hazel, żadna z nas nic nie mówiła. Zalała mnie fala przygnębienia, uczucia bezradności i lęku o niego. Szybko jedna zamieniło się to w złość ponieważ moja rozmowa z córką Plutona został przerwana. Na linię wciął się Jason. Może w pierwszej chwili pojawiła się radość a na język cisnęły się słowa, kocham cię. Niestety po chwili przyszła wściekłość na niego.
- Piper coś się stało?- Spytał po tym jak dostrzegł wyraz mojej twarzy.- Pół dnia próbuje się z tobą skontaktować.
- Byłam zajęta.- Opowiedziałam chłodno, stwierdzając że nie musi wiedzieć nic o sytuacji w obozie.
- Czyli u was wszystko okej?- Spytał nie pewnie.
- Tak.- Skłamałam.- Ale słyszałam że u was nie. Więc jak tam panie w spół pretorze.
- Nie jestem pretorem.
- No tak jesteś kimś nawet ważniejszym.
- Piper mamy problemy.- Przeszedł do sedna.- Potrzebuję was. Musicie przybyć do Rzymu, znaczy tylko ty, Percy, Annabeth i Leo.
- Dlaczego tylko my?- Spytałam podejrzliwie, nie wydaje się to być najlepszym rozwiązaniem gdy Rzymianie chcą nas zabić.
- Nie tylko, weźcie też i resztę ale nie możecie wyjść do obozu z pełną armią bo boję się jak to zostanie odebrane, przez legionistów.
- Rozumiem, przekaże to jutro dla Annabeth.
- Dziękuję.- Przerwał, i tym razem to u niego dało dostrzec się smutek, który spowodował że przez krótką chwile złość na niego zamieniła się w tęsknotę.- Pipes, ja chciałbym.....
 Machnęłam ręką zrywając połączanie. Zadziałałam impulsywnie, i sama nie wiem czy na pewno jestem na niego zła czy może na siebie za to że się na niego złoszczę i daje mu tego wytłumaczyć. To wszystko jest bez sensu, ja jestem baz sensu.
   Musiałam szybko przestać się nad tym zastanawiać bo wprowadzało mnie to w obłęd, zresztą teraz mam większy problem. Kim do cholery jest ta dziewczyna?
  Zastanawiałam się nad tym wszystkim co się wydarzyło tego wieczora, starając uciec myślami od Rzymu. Do puki nie spostrzegłam jak jak misko jest już księżyc. Wstałam udając się do domku numer dziesięć, mam nadzieję że po drodze nie będę musiała uciekać od harpi. W sumie to czy przy obecnej sytuacji, i przy tym że jestem starszym obozowym, czy wciąż mogą mnie zjeść? Nie chroni mnie jakiś immunitet, czy coś w tym rodzaju? Mam nadzieję że tak......
 Byliśmy umówieni na naradę jeszcze przed śniadaniem. Więc wyszłam z domku Afrodyty gdy moje rodzeństwo dopiero się budził, i marudziło że musi jak najszybciej dostać się do lustra bo wygląda jak paskudztwo..... czyli poranek jak każdy. Byłam przekonana że wejdę jako ostatnia, ku mojemu zaskoczeniu nie było jeszcze Annabeth.
 Clariss i Chris stali na uboczu i gorączkowo o czymś rozmawiali. Nie wyglądało to na kłótnię, ale zastanawiało mnie co ich tak poruszyło. Przy stole siedział Nico z Willem, zdecydowanie rozbawieni poczynaniami Percego i Leona. Nie miałam pojęcia co im strzeliło do głów więc podeszłam do Kalipso.
- Co oni na Hadesa robią?
- Jedzą ciasteczka.- Odpowiedział marszcząc brwi.- W sumie to pochłaniają ich całe zapasy. A tak na serio to, w ich przypadku to ciężko powiedzieć, chyba się założyli który szybciej zje ciasteczka.
- Okej, a jak chcą to sprawdzić jeśli jedzą z jednego pudełka?
- No właśnie tego nie rozumiem.
 Spojrzałam na chłopaków, którzy napychali sobie buzię czekoladowymi ciastkami. Wyglądali idiotycznie, ale co robisz, nawet mnie to bawiło. Niestety postanowiłam to przerwać.
- Który wygrywa?- Spytałam radośnie podchodząc do nich.
- Ja!- Zareagowali jednocześnie. Czego wskutek na twarzy Nica pojawiła się parę okruchów.
- Ej stary nie uczyli cię by jeść z zamkniętą buzią?- Syn Hadesa pouczył Leona który siedział naprzeciwko niego, a ten wybełkotał przepraszam.
- Wracając, wiecie że w konkursach jedzenia na czas, uczestnicy nie jedzą z jednego pudełka.- Wytłumaczyłam z rozbawieniem.- To niczego nie rozstrzyga.
- Ouuu.- Leo przełkną ciastka.- No to wtopa.
- Percy gdzie Annabeth?- Do stołu podeszła Clariss. Córka Aresa miał ostry ton. Po za tym to nie w jej stylu nie wykorzystać tego że jej śmiertelny wróg siedzi umazany w czekoladzie i w żaden sposób tego nie skomentować. Syn Posejdona najwyraźniej też to wyczuł bo momentalnie spoważniał. Wytarł twarz i odpowiedział na jej pytanie.
- Kazała mi samemu tu przyjść, powiedziała że zaraz będzie.
 Jak na zawołanie w drzwiach wielkiego domu pojawiła się córka Ateny. Nie wyglądał lepiej niż Hazel, i na pewno całą noc spędziła rozmyślając nad sytuacją w obozie. Miała pewną minę jakby wszystko było pod jej kontrolą, tak jakby wszystko ogarniała. Wszyscy w milczeniu czekali na to co powie, licząc że po tym wszystko stanie się jasne. Ale Annabeth runęła na najbliższe krzesło, przykładając głowę do stołu mamrocząc ''już nic nie wiem''. Reakcja zebranych była podobna, nikt nigdy nie sądził że zobaczy córkę Ateny w takim stanie. Dziewczyna po chwili się podniosła biorąc głęboki oddech.
- Dobra od początku.- Powiedziała słabo.- Dziewczyna. Nie wróć, wcześniej, Alaska się obudziła?
- Tak byliśmy u niej z Kalipso przed tym jak przyszliśmy tu taj, ale jedyne co pamięta to to że kładła się w dziesiątce, i że obudziła się w lesie no i potem zmów film się jej urwał.-Odpowiedział Leo.
- Świetnie, czyli wciąż nic.- Annabeth się zamyśliła.- Piper mogła byś ją opisać?
- Alaskę?- To było naprawdę idiotyczne pytanie, ale jego sens zrozumiałam dopiero gdy Annabeth wysłała nieme ''Naprawdę?''- Och! Tą dziewczynę. Kucnęła obok mnie więc raczej tak. Dziwne że była w obozowej koszulce choć na sto procent nie jest od nas.
- Ale jesteś tego pewna? Trochę nas jest.- Wtrąciła się Clariss.
- Na sto procent, jak już mówiła, choć głos wydaje mi się znajomy. No ale uwagę przykłuły mi  jej oczy, są jakby koloru czystego zmorzonego lodu, gdy w nie spojrzałam aż przeszedł mnie dreszcz. Do tego jest szatynką o jasnej karnacji, mniej więcej mojego wzrostu...
- Czekaj, czekaj przecież kucała więc skąd wiesz jakiego jest wzrostu.- Spytała Annabeth. No to wtopa, muszę szybko zmienić temat.
- To jest nie ważne, wczoraj rozmawiałam z Hazel i Jasonem..
  Córka Ateny nie wydawała się usatysfakcjonowana tym że zmieniłam zdanie. Ciężko ją zmylić nawet gdy jest zmęczona, i chyba podejrzewa że coś kręcę. Na moje szczęście szybko o tym zapomniała gdy pobieżnie zrelacjonowałam jej wczorajsze rozmowy.
- Mamy pomagać im gdy sami mamy spore problemy?- Spytała.
- No w sumie to nie mówiłam mu o sytuacji u nas.
 Dziewczyna zmarszczyła brwi, lecz na całe szczęście nie ciągnęła tematu.- Zrobimy jak prosił.- Podjęła decyzję po krótkiej chwili namysłu.
- Chwileczkę chcesz....
- Tak chcę, Clariss.- Przerwała jej ostro.
- Annabeth, ''wykradają nas'' w obozie to co może się stać za obozem.- Percy delikatnie próbował nie zgodzić się z córką Ateny. To nie był zbyt dobry pomysł w jego przypadku bo ta spiorunowała go wzrokiem. Osobiście poparła bym Annabeth, ale zrobiła bym to tylko po to by znaleźć się jak najszybciej w obozie Jupitera. Więc lepiej będzie jeśli nie opowiem się po żadnej ze stron.
- Jeśli mogę się w trącić- Po raz pierwszy w rozmowie głos zabrała Kalipso.- to osobiście uważam że chyba Annabeth ma racje.
- Dziękuję.- Córka Ateny zwróciła się do niej, po czym spojrzała na mnie, mówiąc że teraz moja kolej, pokręciłam delikatnie głową, tak by reszta tego nie dostrzegła.
- A co to za różnica?- Wypalił niespodziewanie Leo.
- No właśnie chyba nie wielka, jeśli biorą kogo chcą i kiedy chcą to chyba, bawiąc się przy tym z nami to raczej jest to bez różnicy gdzie będziemy.- Kalipso kontynuowała swoją poprzednią wypowiedź.
- A jeśli do tych problemów dojdzie wojna z rzymianami- Annabeth pokręciła głową.- to na pewno się nie pozbieramy.
- Okej niech będzie.- Zgodziła się w końcu Clariss.- Jedziemy wkopać paru potworom.  
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 
Z GÓRY DZIĘKUJĘ ^,~

5 komentarzy:

  1. uhuhu, fajny rozdział ^^ ciekawa jestem jak to zakończysz i ogólnie jak potoczą się losy herosów :) patrzę, że nawiązanie do Krwi Olimpu, co? ^.~ Nici i Will, trochę się zdziwiłam jak czytałam książkę, ale ok
    czekam na next'a
    pozdrawiam
    Asix ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz że ja też się trochę zdziwiłam, trochę XD a co do nawiązania to ogólnie zamierzam zmienić 2 rozdział bo:
      -W sumie mi się nie podoba.
      -I wolę jak jest zgodnie z książką XD

      Usuń
    2. spoko, rób jak chcesz, chociaż moim zdaniem nie musisz zmieniać, fajnie jest ;)

      Usuń
  2. Przybywam skomentować :D
    Rozdział fajny .
    Solange rządzi .
    Czekam na next .
    co by jeszcze tu napisać
    Mój brat jak zwykle taki słodki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się tu pozmieniało!
    Przepraszam ,że dawno nie komentowałam i nie czytałam.
    Od teraz postaram się czytać i komentować wszysściuteńko.
    Sorka za niezbyt długi kom.
    Rozdział superrrr!

    OdpowiedzUsuń