niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 16

Rozdział 16
Percy
Córka Ateny zdjęła moje ręce ze swoich ramion. Kłóciliśmy się, aż nie zobaczyłem czegoś za jej plecami.
-Annabeth...-Powiedziałem cicho. Zniżając głos, chciałem żeby się uspokoiła, ale to nie pomogło. Powtórzyłem głośniej, by zwróciła na mnie uwagę.- Annabeth, cich......
- Nie ma mowy, nie będę cicho!- Jak nazłość musiała być jeszcze głośniej, więc zasłoniłem jej usta dłonią. Nie spodobało się jej to i nadal coś bełkotała. Uspokoiła się dopiero gdy zobaczyła że patrzę na coś co jest za nią. Powoli przekręciła głową nie zdejmując mojej dłoni ze swoich ust. Było zbyt ciemno, bym mógł wiedzieć co to, ale na pewno nie pogardzi kolacją z herosa.
- Annabeth, na mój znak- Dziewczyna ściągnęła moją dłoń, patrząc na mnie groźnie.
- Chyba śnisz, na trzy uciekamy.
- Dlaczego mamy uciekać.....
- Trzy.- Krzyknęła, łapiąc mnie za przed remie i ciągnąc w stronę obozu, gdzie byli legioniści którzy mieli obecnie wartę.
Gdy nas zobaczyli, po chwili z pięciu zrobiło się dwudziestu legionistów, którzy szybko zajęli się zbłąkanym cyklopem- jak się okazało. Tą akcją obudziliśmy połowę obozu, przez co nawet zacząłem mu współczuć. Nie wiem jakbym się czuł, gdyby moja potencjalna kolacja, zaczęła gonić mnie całą chmarą herosów w piżamach i bronią która była pod ręką.
Spojrzałem na Annabeth, wyprostowała się próbując uspokoić oddech.
- Mówiłem że tu może być niebezpiecznie.- Uśmiechnąłem się. Nie wiem czy to mądre mówić córce Ateny coś w stylu ''a niemówieniem''. W odpowiedzi zazgrzytała tylko zębami, ignorując mnie odwracając się w stronę legionistów.- To co, nie jesteś na mnie zła?- Starałem się zrobić jak najsłodszą minę. Gdy przewróciła głowę w moją stronę, wiedziałem jednak że nie będzie tak łatwo tym razem.
- Dupek.- Rzuciła w moją stronę, odchodząc do baraków w którym urzędowaliśmy.
- Ehhh, czyli mam podwójnie przerąbane.- Powiedziałem do siebie, patrząc za nią.
Rozejrzałem się w około gdy dziewczyna zniknęła za najbliższym rogiem. Mimo że było już po północy, przez hałas który zrobiliśmy, było tu tłoczno od obozowiczów jak za dnia. Miałem zamiar z tego skorzystać, szczególnie gdy w tłumie wyparzyłem syna Hadesa.
- Nico!- Krzyknąłem do chłopaka, podchodząc od razu do niego.
- Co żeś znowu zrobił, bystrzaku?- Chłopak uśmiechną się do mnie, jak zwykle przerażająco. Odkąd zaczął więcej czasu spędzać w obozie, wyostrzył mu się żarcik. Co w jego przypadku było nawet znacznym postępem, ale.... było trzeba domyślać się kiedy jest to tylko niewinny żarcik, a kiedy nie.
Obejrzałem się za siebie, zwracając uwagę na wywołane zamieszanie po czym machnąłem ręką.
- Mam inna sprawę. Musisz mi pomóc dostać się do Hadesu.- Rozejrzałem się czy jesteśmy odpowiednio daleko od tego całego zbiorowiska. Gdy już byłem pewny że nikt nas nie usłyszy, zacząłem mu opowiadać w czym musi mi pomóc. Powiedziałem mu wszystko, ufając że będzie trzymać język za zębami.
- Yhmmm.- Zamyślił się gdy już skończyłem. Stał tak jeszcze przez chwilę, ale potem klasną w dłonie, rozcierając je następnie.- Jasne, ale jeśli mam ci pomóc to idziemy w czterech.
- Czekaj jak to w czterech?- Zdziwiłem się, nie mogąc naliczyć tych czterech osób. Wątpię że Will miał ochotę na obiad u rodziców swojego chłopaka, zważywszy na to że ojciec to Hades.
- No bo, wiesz.- Odchrząkną.- Musimy zabrać ze sobą jeszcze dwie osoby. Mianowicie to Henry'ego i Alaske.
- Co?- Spytałem dziwiąc się, skąd od wziął akurat córka Afrodyty. Tym bardziej że rodzeństwo Piper zostało w naszym obozie, przynajmniej tak mi się wydawało.- Dobra, Henry, rozumiem, ale dlaczego Alaska? Co ona w ogóle tu robi?
- No, oj nie ważne. Zaufaj mi, idzie i tyle.-Uśmiechną się i poklepała mnie po ramieniu.
- Naprawdę chcesz ją zabrać?- Pokiwał twierdząco głową.- Dobra jak chcesz, ty będziesz mieć ją na sumieniu, i ma nie jęczeć.
- Jasna sprawa. Czyli w drodze powrotnej się zmywamy, tak?
- Tak. Dzięki Nico- Poczochrałem mu włosy.
Syn Hadesa odwrócił się, odchodząc do Willa, który czekał na niego nieopodal. Rozejrzałem się, znów panowała cisza bo herosi zdążyli już wrócić do swoich baraków. Zastanawiałem się przez chwilę co z sobą zrobić, nie chciałem wracać do siebie żeby całą noc przewracać się z jednej strony na drugą. Bezpieczne wyjście gdziekolwiek też odpadało, najdalej mogłem pójść jedynie do stróżówki. Dwóch legionistów zapewne było na obchodzie więc trzech musiało grzać tam dupska. Wszedłem tam, widząc to co zakładałem.
- Panowie bo doniosę na was, a ja na waszym miejscu bałabym się Reyny.- Powiedziałem, dosiadając się do stołu przy którym grali w karty.
- Odwal się.- Borys uśmiechną się pod nosem nie odrywając wzroku od swoich kart.- Grasz czy nie?
- Gram, gram.- Potwierdziłem. Zajrzałem w jego karty, widząc że trzyma dwójkę i dziewiątkę, uśmiechnąłem się bo widziałem że Tom z którym gra chciał już spasować. Borys znów by wygrał, a po tym jak mnie ograł nie mogę na to pozwolić.- Tom, on blefuje.
- Blać.- Rzucił karty.- I tak już mi wisisz pięć dolców i dwa ciastka.- Pogroził palcu chłopakowi siedzącemu naprzeciwko, po czym obrócił się w moją stronę.- A ciebie, to za to ogram do gołego.

Nie do końca wiem czy to tylko taka metafora, z Rosjanami nigdy nic nie wiadomo.

4 komentarze:

  1. Hej :D
    Doczekałam się w końcu rozdziału ,o tak .
    W niektórych miejscach brakuje przecinków i pozjadałaś litery ,ale to nic .
    Kurcze co ten Nico kombinuje ? I czemu Percy nie pogodził się z Ann ,przecież on z tam tond może nie wrócić ,a ona będzie tego żałować .
    A tak na marginesie zapraszam na rozdział na Silene w końcu pisze je na laptopie .

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam Cię do LBA ,więcej u mnie na : http://a-new-era-of-heroes.blogspot.com/p/nominacje.h

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Kiedy kolejny???

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń