sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 17

Rozdział z dedykiem dla Radosnej, gdyby nie ona i jej cudny blog o Silenie, pewnie nie napisałabym tego rozdziału. Miałam okropny brak weny i w ogóle wstręt do wszystkich blogów, nie mając chęci czytania czegokolwiek o herosach znów zakochałam się w jej blogu XD Wena wróciła i miłość do półbogów( choć nie obiecuje regularnych postów) wracam do pisania z małą zmianą ^^
Z że są święta to trzeba złożyć życzenia.
A więc, w tym jakże radosnym okresie(przynajmniej tak mi się wydaje) życzę wam, więcej szczęścia( XD) smacznego śniadanka w rodzinnej atmosferze, kolorowych jajek, rozczochranych owieczek i rozkicanych zajączków, no i mokrego, a nie śnieżnego poniedziałku. SoŁ Wesołych Świąt Kochani ^.~
Ps. Przepraszam za błędy w rozdziale, nie wiem jak się piszę sproskiwaczkę, XD i w sumie rozkicanych XD      


Rozdział 17
Piper
- Z jednego końca na drugi koniec San Francisco, nie wiem czy to miało sens.- Leo pokręcił głową z dezaprobatą. Piper ta sytuacja również się nie podobał, chciała jak najszybciej znaleźć się w obozie z jak najmniejszą liczbą postoi. Niestety to był ten dzień w którym wszystko układało się nie tak jak powinno, a oczywiste uwagi Leona nie pomagały córce Afrodyty. Nie mogła nic poradzić na to że spóźnili się na pociąg bo dwie córki Selen zagubiły się na dworcu, ani na to że jest ich zbyt wielu na jakikolwiek inny środek transportu. Mogli wrócić się do obozu, ale Piper postanowiła jednak że zatrzymają się w motelu który będzie najbliżej dworca.
- Oj daj już spokój.- Córka Afrodyty podał mu kartę do jego pokoju, który dzielił z synami Heliosa i Nemezis. Choć Piper, wybranie jak najmniejszej liczby pokoi usprawiedliwiała tym że trzymanie się w grupie będzie bezpieczniejsze, to i tak nie mogła wmówić tego sobie. Skarciła się za to że powoli zaczyna traktować część obozowiczów jak wrogów zamiast za poszkodowanych. Coraz bardziej zaczynała podejrzewać że dzieciaki od Selen, Heliosa i Nemezis są zdrajcami, ale jak w to nie uwierzyć gdy jak tylko mieli opuszczać San Francisco któremuś z nich coś się przytrafiało. Po akcji na lotnisku- nie wspominając zaginięcia na dworcu- naprawdę w nich zwątpiła. Nie trzeba być dzieckiem Ateny by wiedzieć że wysadzenie kibli na lotnisku źle się skończy, gdyby nie Kalipso..... Piper wolała nie wiedzieć jakie mieli by problemy bez córki Atlasa.
W stronę recepcji, przy której Piper stała wraz z Leonem zaczęła zbliżać się Clariss. Dziewczyna zostawiając resztę herosów w holu z Chrisem i Kalipso, zbliżała się w ich stronę z wyraźnym grymasem na twarzy. Choć Piper uważała córkę Aresa za swoją przyjaciółkę- nie tylko z powodu relacji ich rodziców, ale również dlatego że odkąd Clariss ćwiczyła z nią szermierkę, w zastępstwie za Hazel, dziewczyny zaczęły się dogadywać- to i tak widząc u niej taką minę zaczynała się jej obawiać.
- Valdez! Powiedz mi co Kalipso robiła sama w lesie w noc, przed wyjazdem.- Clariss przeszła do konkretu gdy tylko znalazła się w odległości, tak bliskiej by móc mówić z ciszonym głosem. Piper za to nim zaczęła zastanawiać się o co chodzi jej przyjaciółce, odetchnęła z ulgą że Clariss nie chodziło o nią.- Chris mi powie...
- Lepszym pytaniem jest, co Chris tam robił.- Chłopak odparł, niewzruszony córką Aresa i jej zarzutami.
- Zapytałam cię pierwsza.- Clariss zajęło chwilkę by dotarło do niej że nie zna odpowiedzi na pytanie zadane przez Valdeza. Zmarszczyła brwi odwracając się w kierunku z którego przyszła i gdzie stał Chris, ruszając w jego stronę.- Chris!- Krzyknęła a chłopak momentalnie odwracając się w jej kierunku.
- No to wkopałem chłopaka.- Leo zacierał ręce uśmiechając się przy tym.
- A tak w ogóle to o co chodzi?- Piper ciągnęła temat rozpoczęty przez córkę Aresa.
- Nic wielkiego królowo piękności, Kalipso pomagała mi rozstawić czujniki, mówiłem ci już przecież o tym w Obozie Herosów, chyba nie muszę się powtarzać.- Spojrzał na nią, zastanawiając się czy dziewczyna go wtedy słuchała. W tym samym momencie doszła do nich Kalipso, o której był mowa.
- Tak, tak, już pamiętam.- Piper nie pamiętała, ale nie zbyt ją to teraz interesowało i tym bardziej nie chciała słuchać wywodów syna Hefajstosa, o tym że nikt go nie słucha. Wywróciła oczami, chcąc już zmienić temat, gdy nagle ją coś olśniło.- Czekaj, jakie czujniki!?
- Mówiłam że podglądanie lasu, to zły pomysł.- Kalipso włączyła się energicznie do rozmowy gdy wyłapała o czym mowa.
- Pełna inwigilacja!- Córka Afrodyty zaprotestowała, zaczęła się zastanawiać od kiedy i co dokładnie może widzieć, lub co gorsza słyszeć Leo.
- Już nawet gadać zaczynacie tak samo...
- Każdy powiedział by tak samo, kochanie.- Kalipso weszła mu w słowo, poklepując go przy tym po policzku.
- Jakoś jak cię poprosiłem o pomoc to tak nie protestowałaś.- Leo zaczął się sprzeczać ze swoją dziewczyną, na co córka Afrodyty nie bardzo zwracała uwagę. Dziewczyna sięgnęła pamięcią w tył, przypominając sobie parę sytuacji, głupich sytuacji, i parę rozmów, bardzo głupich rozmów, o których lepiej by nie wiedział nikt inny. Piper poczuła że palą ją policzki, musiała być już czerwona jak burak.
- Leo, od kiedy ty obserwujesz las?- Córka Afrodyty dopytywała gorączkowo.
- No w sumie to nawet jeszcze tego nie zdążyłem tego przetestować, bo od razu po zamontowaniu czujników wyruszyliśmy tutaj.- Chłopak podrapał się po głowie.- A co?
- Nie ważne.- Ta wiadomość wystarczała Piper, to był sygnał że od teraz musi bardziej uważać, nawet jeśli syn Hefajstosa jest dla niej jak chochlikowaty brat, nie musi wiedzieć wszystkiego. Leo mógłby jej to potem wypominać, nawet w żartach córka Afrodyty nie chciała tego wysłuchać, w zupełności wystarczające były drwiny Drew na jej temat. Ostatnia myśl dziewczyny skierowała ją ku Obozowi Herosów i jej rodzeństwa, w kompletnym letargu zwróciła się do syna Hefajstosa który rozmawiał o czymś po cichu ze swoją dziewczyną.- Leo trzeba ich odesłać do pokoi, jest już późno.
- Tak jest królowo piękności.- Chłopak zasalutował uśmiechając się przy tym i tak jak poprosiła go jego przyjaciółka zaczął zmierzać w kierunku grupy dzieciaków by rozgonić ich do pokoi.
- Ty nie idziesz?- Kalipso spytała ją widząc że dziewczyna nawet nie drgnęła.- Jak coś to ja będę miała ich na oku.- Córka Atlasa mrugnęła do niej proponując jej zastępstwo.
- Nie trzeba, zamyśliłam się tylko.- Piper posłał jej uśmiech w stylu '' wszystko jest okej'' i ruszyły razem do swoich pokoi.
Dziewczyny szły nie odzywając się do siebie, była to rzadkość bo spędzały ze sobą sporą część wolnego czasu, a do tego Piper jest dość wygadaną osobą. Tym razem głowę córki Afrodyty zaprzątały sprawy które już od dłuższego czasu wierciły jej dziurę w brzuchu. Docierało do niej że już nie jest tak mądra, gdy musi poradzić samej sobie. Jako że jest grupową dziesiątki, dzieciaki z obozu przychodziły do niej po poradę w sprawie ich związków. Piper najpierw czuła się głupio w takiej sytuacji, żartowała że powinna razem z rodzeństwem zawiesić nad drzwiami szyld który głosił by: Agencja matrymonialna Kupidyn, i rozkręcić biznes, choć to sprzymierzyłoby z jej domkiem cały obozu. To był by naprawdę opłacalny interes, ale wątpiła że spodobało by się to Chejronowi. Skrzywiła się na myśl o centaurze, przypominając sobie że on odszedł, tak czy inaczej to było by zbyt wielkie zgorszenie, a obiecała matce że coś zmieni wśród jej rodzeństwa.- Pomyślała, orientując się przy tym weszła już do swojego pokoju a nie wie nawet czy pożegnała się ze swoją przyjaciółką, ale uznała że ją zrozumie.
Dziewczyna rozejrzała się po pokoju, który zajmowała z córkami Selen, dzieciakami Aresa i dwoma synami Apolla, których wzięli ze sobą tak na wypadek gdyby komuś się coś stało. Gdy Piper stwierdziła że wszyscy już są skierowała się na wolne łóżko pod oknem. Opadła na nie plecami, tak by głowa zwisała jej poza nie, i mogła widzieć przez szybę rozgwieżdżone niebo. Wpatrywanie się w bezkres wszechświata pozwalało jej przestać myśleć o problemach, zdawało jej się że wszystkie uciekają w chłodną próżnie, gdzie zamarzają. Słysząc zatrzymujące się obok niej kroki, wiedziała że jej zmartwienia rozmarzają właśnie w tej chwili.
- Co jest?- Stojąca nad nią dziewczyna, zadała pytanie siadając obok niej.- Chcesz może pogadać? No wiesz może nie doradzę ale mogę od biedy cię posłuchać.- Dziewczyna przewróciła teatralnie oczami, posyłając jej po tym pocieszający uśmiech.
- Nie..- Piper od chrząknęła, by pozbyć się chrypy.- Clariss, dziękuję ale wszystko jest w porządku.
- Coś mi tu śmierdzi, i to porządnie wali, bo jeśli tak jest, to czemu tak się zerwałaś by wracać do obozu, co?- Córka Aresa patrzyła na nią wyczekująco, a Piper wiedziała już że dziewczyna rozmawiała z Kalipso, i bez względu na to jaką odpowiedź usłyszy i tak podsumuje to tak samo. Wiedząc to nie wysilała się zbytnio i chciała odpowiedzieć jej w najprostszy sposób.
- Po prostu chciałam już stamtąd wyjechać, i wrócić do Obozu Herosów.
- A nie uciec- Clariss zasugerowała jej, unosząc przy tym jedną brew. Piper musiała być już bardzo zmęczona tym dniem, bo zaczęła się zastanawiać czy też potrafi poruszać tylko jedną brwią. Gdy córka Aresa nie otrzymała odpowiedzi przez dłuższą chwilę a zamiast tego dostrzegła że jej przyjaciółka zaczęła bawić się swoimi brwiami, pstryknęła jej przed oczami.- Hej Piper, ogarnij się.
- Oj no tak, tak.- Dziewczyna odparła, uciekając wzrokiem na najbliższą pryczę i szukając tematy zamiennego.- A jak tak Rosy?
- Nie zmieniaj tematu. Nie sądzisz że jesteś za surowa.- Clariss przeszła do płęty ich rozmowy.
- Nie wiem, może i tak.- Piper przekręciła się tak by schować twarz w materacu, po chwili jednak usiadła w stronę Clariss.- Ale, czuję się zdradzona.
Piper nic więcej nie powiedziała, nie chciała mówić jej nawet tego, a Clariss milczała bo rozumiała dlaczego się tak czuła. Poza tym córka Aresa wiedział że i tak nie będzie wstanie udzielić sensownej porady. Gdy dziewczyna chciała już zmienić temat, usłyszała że ktoś- i z pewnością było to więcej niż jedna czy trzy osoby- przebiegł przed drzwiami do ich pokoju. Dziewczyny spojrzały po sobie, wymieniając zaniepokojone spojrzenia, ten odgłos nie brzmiał jak zabawa któryś z obozowiczów.
- Nie wychodź cie.- Rozkazała Clariss, widząc że większość półbogów też to zaniepokoiło.
Piper otworzyła drzwi do pokoju, o mało co nie nokautując przy tym Leona. Dziewczynie w tej chwili przyszła do głowy myśl że te drzwi źle się otwierają.
Na końcu korytarza widziała grupę herosów, którą gonił Chris, Clariss widząc to od razu za nim ruszyła.
- Leo co się dzieje.- Piper spytała syna Hefajstosa, którego przed chwilą zatrzymała.
- Jak to co? Zwiewają- Odpowiedział zaczynając biec w stronę w którą udała się córka Aresa.
Dziewczyna chciał zrobić to samo, ale powstrzymała się słysząc kroki za sobą. Odwróciła się a zza rogu wybiegła dziewczyna którą Piper spotkała już wcześniej w lesie w obozie, gdy razem zresztą obserwowali domki zaginionych herosów. Czarno włosa zatrzymała się wpatrując się w nią, Piper też stała będąc oszołomiona jej widokiem. Nie trwało to jednak zbyt długo, dziewczyna zawróciła się, zaczynając uciekać w stronę z której przyszła. Piper nie wahając się zaczęła ją gonić, wiedział że to wszystko jest jej sprawką i zastanawiając się dlaczego właśnie ona wciąż ją spotyka, znalezienie wtedy w lesie rannej Alaski też nie było przypadkowe. Córka Afrodyty dość dobrze biegała, dzięki czemu znajdowała się coraz bliżej intruza. Dziewczyna widząc to, wywróciła szarpnięciem ręki półkę na ręczniki tak by Piper się o nie potknęła, ale ona przebiegła przez nią odbijają się od niej dzięki czemu była jeszcze bliżej dziewczyny.
- Nie dam się tak łatwo.- Rzuciła przez ramie, ciągnąc za klamkę mijanych drzwi, gdy córka Afrodyty miała ją już na wyciągnięciu ręki. Piper w tym momencie była tym tak zaszokowana, że w biegła w drzwi otworzone przed chwilą przez ciemnowłosą dziewczynę.
Córka Afrodyty upadła na ziemie, mrugając i otwierając coraz szerzej oczy by odpędzić z przednich czarne plamy plamy. Po chwili podnosząc się lekko na łokciach, obok których skapywała krew z jej nosa, obkręciła się tak by widzieć dziewczynę. Dobiegając do końca korytarza nie skręciła ale wyskoczyła przez okno rozbijając je sobą. Piper mogła założyć się o to że dziewczynie nic się nie stało po tym skoku- choć znajdowali się na drugim piętrze- i tak jeszcze ją zobaczy. Teraz wiedziała też że skądś ją znała, jej głos był tak znajomy, choć córka Afrodyty nie mogła go z nikim połączyć.
- Nic się tutaj nie dzieję, proszę wracać do pokoju.- Leo uspokajał dwójkę oszołomionych, pół nagich gapiów, którym ciemno włosa otworzyła drzwi do pokoju. Chłopak podszedł do niej pomagając jej wstać, wyciągając jej od razu chusteczkę do nosa ze swojego pasa.- Nic ci nie jest? No... oprócz nosa.- Spytał, na co Piper pokręciła tylko głową.
Leo zabrał ję do jednego z pokoi, gdzie była już Clariss, Chris, Matt który oglądał jej nos jako że jest synem Apolla, i Leo.
- Wszyscy od Selen, Heliosa i Nemezis zwiali, zostało nam tylko rodzeństwo Clariss.- Mówił Chris.- Są na razie w holu gdzie Kalipso stara się omotać te zajście mgłą.
- Ehhh trudno....
- Czekaj, nic nie mów.- Matt przerwał Piper, zbliżając powili dłoń do jej nosa, by potem szybkim ruchem dwóch palców spowodować że coś w nim strzeliło, powodując przy tym że z oczu zaczęły płynąć jej łzy. Dziewczyna syknęła tylko z bólu.- Sorry memory, ambrozja nie nastawia nosów.
- A mówiłem ci królowo piękności byś nie trzaskała tak drzwiami.- Loe żartowała z sytuacji.- Ty im łamiesz zawiasy a one ci nos.
- Leo przestań.- Dziewczynie jakoś nie było do śmiechu.- Daj mi lepiej drachmę.
Chłopak sięgną do swojego pasa wyciągając z niego monetę i podając ją Piper. Clariss sięgnęła po spryskiwaczkę z parapety, nim córka Afrodyty Afrodyty zdążyła ją o to poprosić.
- Zamierzasz zadzwonić do Annabeth?- Spytała
- Irys boginie tęczy...- Dziewczyna nie odpowiadając na pytanie zaczęła wygłaszać formułkę.-... połącz mnie z Thalią Grace.- Po chwili ukazał się obraz łowczyni.- Thalia, musisz mi pomóc odszukać paru herosów.
- Piper? Jakich herosów? I co ci się stało?- Spytała widząc córkę Afrodyty.
- Nie ważne, Thalia posłuchaj, musisz razem z łowczyniami dogonić herosów którzy uciekli, jestem w San Francisco, a wiem że ty też jesteś w pobliży.- Piper starała się jak najszybciej przekazać wiadomość, nie miała pewności ile jest wody w spryskiwaczce i na jak długo rozmowę jej to pozwoli.
- Uciekli? Ci od Helem... wróć, ci od Heliosa i Selen?
- Tak.
- Annabeth wspominała mi o tym.- Thalia zamyśliła się na chwilę.- Powinno nam się udać, trzymaj się i do zobaczenia w obozie.
Córka Zeusa kończąc to zdanie zakończyła połączenie.



7 komentarzy:

  1. Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. haha nie wiedziałam ,że mój blog może dać inspiracji .
    Rozdział cudowny . Tylko szkoda ,że z Piper w roli głównej -,-
    Ważne ,że się pojawił .
    I wciąż czekam na wątek z Percy'm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziała że Piper ci nie przypadnie do gustu XD no ale musiałam, mam dla niej zadanie, no i co ja poradzę że to moja ulubiona bohaterka( nie licząc Annabeth ona jest po za skalą XD) Wątek z Percym będzie tuż tuż, wszystko jest ze sobą powiązane moja droga ^^

      Usuń
  4. Super blog i świetny rozdział. Kiedy następny??????

    OdpowiedzUsuń